Ha! Moja doniczkowa farma coraz bardziej się rozkręca. Poniżej co zebrałam od 20 lipca do 7 sierpnia:
fasolka szparagowa 0,5 kg
ziemniaki 1 kg
cukinie 0,6 kg
trzy małe główki czosnku
tymianek, natka pietruszki tyle ile potrzeba w kuchni
Może to niewiele dla kogoś, ale dla mnie to ogromna radocha, która daje pewien rodzaj poczucia niezależności.
Moje pozostałe plony z mojego małego miejskiego ogródka i zaprzyjaźnionej działki, gdzie i w tym roku mam swoje poletko:
fasolka szparagowa tyczna 0,3 kg
cukinie 1,8 kg
kwiaty nasturcji
mięty pod dostatkiem
Pod koniec sezonu umieszczę podsumowowanie wszystkich plonów, bo w tym roku postanowiłam skrzętnie notować ile udało mi się wyhodować.
Jeszcze raz gorąco zachęcam do stawania się małym balkonowo-doniczkowym farmerem. Można zacząć od tak niewymagających upraw jak szczypiorek, w mnie w doniczce przetrwał wszystkie nawet najcięższe zimy i zawsze odrastał.
znajdziesz tu: wskazówki jak na balkonie uprawiać warzywa, proste i sprawdzone przepisy kulinarne, domowe porady, pomysły na prezenty, informacje o sprawdzonych przeze mnie miejscach, wydarzeniach i produktach
7.08.2012
19.07.2012
Balkonowy ogrodnik
W tym roku moje balkonowe ogrodnictwo, czyli wyłącznie w doniczkach, donicach i skrzyniach święci triumfy.
Poprzednie lata kończyły się na ziołach i kilku pomidorkach, ale to lato jest zupełnie inne..
Po raz pierwszy wygląda na to, że będę miała prawdziwe duże cukinie prosto ze skrzyni.
Sałata w niewielkich doniczkach rośnie jak głupia.
Krzaczek ostrej papryczki, który jakimś cudem przetrwał w domu zimę obsypany jest czerwoniutkimi owocami.
Fasolka szparagowa też jest niczego sobie (na wiosnę kupiłam odmianę specjalnie do uprawy w donicach), a i pierwsze doniczkowe ziemniaki czekają na wykopki.
Czyli jest to możliwe. A warunki moje roślinki nie mają idealne - wietrznie, słońca w ciągu dnia tylko parę godzin.
W balkonowo-donicowej uprawie pamiętać trzeba o dobrej kompostowej ziemi, nawożeniu oczywiście organicznym, przykrywaniu wierzchniej warstwy, żeby wilgoć utrzymać no i podlewać cały czas, nawet jak deszcz pada, nie zawsze ziemia w doniczkach jest wystarczająco wilgotna.
Tylko, że w poprzednich latach też tak robiłam. Ale, ale w tym roku miałam moje EMy czyli Efektywne Mikroorganizmy. Regularnie, co tydzień podlewałam roślinki EM Ogród (rozcieńczenie 1:100), i różnicę widzę gołym okiem, szczególnie po cukiniach, które jeszcze nigdy nie dorosły to takiego rozmiaru.
EMy dobrze wpłynęły też na kwiaty ozdobne. Nagietki są piękne, a kuklik zakwitł właśnie po raz drugi w tym roku.
A co jeszcze ciekawe EMy chronią roślinki przed zakażeniem chorobami odglebowymi, co ważne szczególnie, kiedy lato jest mokre.
Moje dotychczasowe zbiory:
- w tym roku sałaty wogóle nie muszę kupować;
- fasolki szparagowej zebrałam już 0,33 kg (na jeden obiad dla 2-3 osób);
- kwiatów cukinii, które już zjadłam - nie zliczę;
- ziół pod dostatkiem.
Poprzednie lata kończyły się na ziołach i kilku pomidorkach, ale to lato jest zupełnie inne..
moja fasolkowo-cukiniowo-sałatowa skrzynia - na początku dominowała tu sałata, potem zaczęła rozrastać się fasolka szparagowa, a teraz królować zaczyna cukinia |
Po raz pierwszy wygląda na to, że będę miała prawdziwe duże cukinie prosto ze skrzyni.
cukinia rośnie w oczach |
Sałata w niewielkich doniczkach rośnie jak głupia.
sałatowy koszyk i dwie portulaki |
Krzaczek ostrej papryczki, który jakimś cudem przetrwał w domu zimę obsypany jest czerwoniutkimi owocami.
Fasolka szparagowa też jest niczego sobie (na wiosnę kupiłam odmianę specjalnie do uprawy w donicach), a i pierwsze doniczkowe ziemniaki czekają na wykopki.
Czyli jest to możliwe. A warunki moje roślinki nie mają idealne - wietrznie, słońca w ciągu dnia tylko parę godzin.
W balkonowo-donicowej uprawie pamiętać trzeba o dobrej kompostowej ziemi, nawożeniu oczywiście organicznym, przykrywaniu wierzchniej warstwy, żeby wilgoć utrzymać no i podlewać cały czas, nawet jak deszcz pada, nie zawsze ziemia w doniczkach jest wystarczająco wilgotna.
Tylko, że w poprzednich latach też tak robiłam. Ale, ale w tym roku miałam moje EMy czyli Efektywne Mikroorganizmy. Regularnie, co tydzień podlewałam roślinki EM Ogród (rozcieńczenie 1:100), i różnicę widzę gołym okiem, szczególnie po cukiniach, które jeszcze nigdy nie dorosły to takiego rozmiaru.
moje ulubione kwiaty jadalne |
EMy dobrze wpłynęły też na kwiaty ozdobne. Nagietki są piękne, a kuklik zakwitł właśnie po raz drugi w tym roku.
A co jeszcze ciekawe EMy chronią roślinki przed zakażeniem chorobami odglebowymi, co ważne szczególnie, kiedy lato jest mokre.
Moje dotychczasowe zbiory:
- w tym roku sałaty wogóle nie muszę kupować;
- fasolki szparagowej zebrałam już 0,33 kg (na jeden obiad dla 2-3 osób);
- kwiatów cukinii, które już zjadłam - nie zliczę;
- ziół pod dostatkiem.
11.07.2012
Z zewnątrz ciasto francuskie w środku warzywa i ser czyli lekki obiadek wegetariański
Pełnia sezonu pokrzywowego już za nami, ale gdzieniegdzie można znaleźć młode okazy. Postanowiłam dlatego podzielić się szybkim do zrobienia przepisem na lekki wegetariański obiad, w sam raz na ciepłe dni. Danie może też stać się przekąską przed poważnieszym ucztowaniem.
Przepis o tyle fajny, że w zależności od pory roku, czytaj warzyw sezonowych, do środka można włożyć przeróżne wariacje.
składniki
1 ciasto francuskie, mrożone (można oczywiście zrobić samemu, mam jeden fantastyczny przepis, który w jednej z kolejnych odsłon bloga)
1 marchewka
1/2 średniej cukini
pęczek czy 2 duże garście młodej pokrzywy (lub szpinak lub jarmuż)
1 opakowanie sera typu feta
1 papryczka chilli dla tych co lubią ostro
sól dla desperatów lubiących słono, bo feta jest już wystarczająco słona
pieprz do smaku
2 łyżki oliwy z oliwek
Wyjmujemy z zamrażalnika ciasto francuskie.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.
Warzywa płuczemy. Pokrzywę siekamy, marchew i cukinie ścieramy na tarce o grubych oczkach, papryczkę siekamy. I wyszystko wrzucamy do miski. Ser rozdrabniamy i mieszamy w warzywami. Doprawiamy.
Ciasto kromi na kwadraty lub zostawiamy w jednym kawałku.
Na środek każdego kwadrata kładziemy łyżkę sera z warzywami i zlepiamy rogi tworząc sakiewki, lub na całej długości ciasta rozkładamy nasze nadzienie, zakładamy po 5 cm z każdego dłuższego końca i zlepiamy, łączenie zostawiając na górze.
Wierz małych sakiewek i wierzch dużego zwijasa smarujemu oliwą z oliwek.
Wszystko wędruje do piekarnika na 15 do 20 minut aż się odpowiednio ładnie przyrumieni, i gotowe. Smacznego :-)
Przepis o tyle fajny, że w zależności od pory roku, czytaj warzyw sezonowych, do środka można włożyć przeróżne wariacje.
składniki
1 ciasto francuskie, mrożone (można oczywiście zrobić samemu, mam jeden fantastyczny przepis, który w jednej z kolejnych odsłon bloga)
1 marchewka
1/2 średniej cukini
pęczek czy 2 duże garście młodej pokrzywy (lub szpinak lub jarmuż)
1 opakowanie sera typu feta
1 papryczka chilli dla tych co lubią ostro
sól dla desperatów lubiących słono, bo feta jest już wystarczająco słona
pieprz do smaku
2 łyżki oliwy z oliwek
Wyjmujemy z zamrażalnika ciasto francuskie.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.
Warzywa płuczemy. Pokrzywę siekamy, marchew i cukinie ścieramy na tarce o grubych oczkach, papryczkę siekamy. I wyszystko wrzucamy do miski. Ser rozdrabniamy i mieszamy w warzywami. Doprawiamy.
Ciasto kromi na kwadraty lub zostawiamy w jednym kawałku.
Na środek każdego kwadrata kładziemy łyżkę sera z warzywami i zlepiamy rogi tworząc sakiewki, lub na całej długości ciasta rozkładamy nasze nadzienie, zakładamy po 5 cm z każdego dłuższego końca i zlepiamy, łączenie zostawiając na górze.
Wierz małych sakiewek i wierzch dużego zwijasa smarujemu oliwą z oliwek.
Wszystko wędruje do piekarnika na 15 do 20 minut aż się odpowiednio ładnie przyrumieni, i gotowe. Smacznego :-)
7.07.2012
Ulubione curry mojego syna z czerwonej soczewicy i ziemniaków
Indyjskie curry smakuje mi zawsze, niezależnie od rodzaju, a teraz kiedy wogóle nie jadam mięsa odkrywam coraz więcej jego wegetariańskich wersji.
Przepis, który przedstawię dzisiaj ma swoją małą historię. Otóż, na ostatnią szkolną wigilię każde dziecko z klasy mojego syna miało przynieść jakąś potrawę na wspólną ucztę. Mama jednej z dziewczynek przygotowała potrawę, która tak zapadła w pamięć mojemu synowi, że kilkukrotnie prosił mnie bym zrobiła coś podobnego. Byłam niezmiernie zdziwiona, bo obecnie większość dzieci unikaja jak może egzotycznych smaków. Postanowiłam więc za wszelką cenę odnaleźć tę potrawę. Niestety dostęp do mamy dziewczynki miałam dość utrudniony dlatego byłam zdana sama na siebie w poszukiwaniach, a i syn nie był za bardzo pomocny, bo pamiętał jedynie, że w potrawie były ziemniaki i pływały w smakowitym sosiku. Pierwszy przepis jaki znalazłam - Indyjska Sałatka Ziemniaczana z książki "Smaki Świata", był całkiem smaczny, ale niestety okazał się totalnym niewypałem w ustach syna.
Na szczęście podczas kolejnej z akcji "Zostań wege na 30 dni" znalazłam przepis, który po zmodyfikowaniu przedstawiam poniżej. Okazał się strzałem w dziesiątkę i stał się ulubionym curry mojego syna. Nie mam pojęcia czy był to dokładnie ten sam przepis, ale nie ma to teraz znaczenia. Najważniejsze, że smakuje i syn sam mnie często prosi bym zrobiła to właśnie curry.
Potrawa jest poza tym równie doskonała po odgrzaniu następnego dnia, a i zamrozić ją można, co dla zapracowanych jest cennym udogodnieniem.
porcja na 8 osób
Składniki:
3 łyżeczki kminu rzymskiego
1,5 łyżeczki nasion kolendry
1-2 liście curry (opcja)
2 łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka garam masali
1-2 świeże chilli lub szczypta suszonego ostrego chilli
400 g czerwonej soczewicy
1 średnia cebula
4 ząbki czosnku
0,8-1kg ziemniaków
1 puszka mleka kokosowego (lub szklanka mleka swojej roboty)
1 puszka pomidorów lub 1 kartonik 500ml passaty pomidorowej
3 łyżki oliwy z oliwek
500ml bulionu warzywnego (ja używam 1 ekologiczną kostkę bulionową rozpuszczoną w 0,5 litra wody)
świeże liście kolendry do posypania
sól, pieprz do smaku
brązowy ryż
Kmin rzymski, nasiona kolendry i liście curry uprażyć 1-2 minuty na suchej patelni. Po ostygnięciu zetrzeć w moździeżu.
Do dużego rondla wlać oliwę, wsypać starte wcześniej przyprawy oraz kurkumę i garam masalę, dodać pokrojoną w dość drobną kostkę cebulę i drobniutko posiekane świeże chilli lub suszone chilli. Podsmażyć minutkę i dodać posiekany drobno czosnek.
Gdy wszystko zeszkli się, dodać mleko kokosowe i bulion warzywny. Potem wrzucić soczewicę i pokrojone w kostkę ziemniaki. Gdy wszystko zagotuje się, dodać zmiksowane pomidory z puszki lub passatę. Przykryć i dusić, często mieszając, aż ziemniaki i soczewica nie będą miękkie, przeważnie około pół godziny. Jeśli podczas duszenia curry stanie się za bardzo gęste można rozrzedzić wodą. Doprawić solą i pieprzem.
Podawać z ryżem, najlepiej pełnoziarnistym posypane posiekanymi liśćmi kolendry.
Tak między nami mówiąc, to uwielbiam to curry.
Przepis, który przedstawię dzisiaj ma swoją małą historię. Otóż, na ostatnią szkolną wigilię każde dziecko z klasy mojego syna miało przynieść jakąś potrawę na wspólną ucztę. Mama jednej z dziewczynek przygotowała potrawę, która tak zapadła w pamięć mojemu synowi, że kilkukrotnie prosił mnie bym zrobiła coś podobnego. Byłam niezmiernie zdziwiona, bo obecnie większość dzieci unikaja jak może egzotycznych smaków. Postanowiłam więc za wszelką cenę odnaleźć tę potrawę. Niestety dostęp do mamy dziewczynki miałam dość utrudniony dlatego byłam zdana sama na siebie w poszukiwaniach, a i syn nie był za bardzo pomocny, bo pamiętał jedynie, że w potrawie były ziemniaki i pływały w smakowitym sosiku. Pierwszy przepis jaki znalazłam - Indyjska Sałatka Ziemniaczana z książki "Smaki Świata", był całkiem smaczny, ale niestety okazał się totalnym niewypałem w ustach syna.
Na szczęście podczas kolejnej z akcji "Zostań wege na 30 dni" znalazłam przepis, który po zmodyfikowaniu przedstawiam poniżej. Okazał się strzałem w dziesiątkę i stał się ulubionym curry mojego syna. Nie mam pojęcia czy był to dokładnie ten sam przepis, ale nie ma to teraz znaczenia. Najważniejsze, że smakuje i syn sam mnie często prosi bym zrobiła to właśnie curry.
Potrawa jest poza tym równie doskonała po odgrzaniu następnego dnia, a i zamrozić ją można, co dla zapracowanych jest cennym udogodnieniem.
porcja na 8 osób
Składniki:
3 łyżeczki kminu rzymskiego
1,5 łyżeczki nasion kolendry
1-2 liście curry (opcja)
2 łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka garam masali
1-2 świeże chilli lub szczypta suszonego ostrego chilli
400 g czerwonej soczewicy
1 średnia cebula
4 ząbki czosnku
0,8-1kg ziemniaków
1 puszka mleka kokosowego (lub szklanka mleka swojej roboty)
1 puszka pomidorów lub 1 kartonik 500ml passaty pomidorowej
3 łyżki oliwy z oliwek
500ml bulionu warzywnego (ja używam 1 ekologiczną kostkę bulionową rozpuszczoną w 0,5 litra wody)
świeże liście kolendry do posypania
sól, pieprz do smaku
brązowy ryż
Kmin rzymski, nasiona kolendry i liście curry uprażyć 1-2 minuty na suchej patelni. Po ostygnięciu zetrzeć w moździeżu.
Do dużego rondla wlać oliwę, wsypać starte wcześniej przyprawy oraz kurkumę i garam masalę, dodać pokrojoną w dość drobną kostkę cebulę i drobniutko posiekane świeże chilli lub suszone chilli. Podsmażyć minutkę i dodać posiekany drobno czosnek.
Gdy wszystko zeszkli się, dodać mleko kokosowe i bulion warzywny. Potem wrzucić soczewicę i pokrojone w kostkę ziemniaki. Gdy wszystko zagotuje się, dodać zmiksowane pomidory z puszki lub passatę. Przykryć i dusić, często mieszając, aż ziemniaki i soczewica nie będą miękkie, przeważnie około pół godziny. Jeśli podczas duszenia curry stanie się za bardzo gęste można rozrzedzić wodą. Doprawić solą i pieprzem.
Podawać z ryżem, najlepiej pełnoziarnistym posypane posiekanymi liśćmi kolendry.
Tak między nami mówiąc, to uwielbiam to curry.
28.05.2012
Ogródki miejskie nareszcie w Polsce
Mnie niestety nie udało się tego dokonać, dlatego cieszy mnie to o czym właśnie przeczytałam.
Powstają pierwsze wspólne ogródki komunalne: w Zielonej Górze obok BWA i właśnie powstaje kolejny w Warszawie przy Radzymińskiej, kolektyw Precel będzie zagospodarowywać Plac Konopacki. Hurra. Popieram.
Więcej do poczytania tutaj.
Powstają pierwsze wspólne ogródki komunalne: w Zielonej Górze obok BWA i właśnie powstaje kolejny w Warszawie przy Radzymińskiej, kolektyw Precel będzie zagospodarowywać Plac Konopacki. Hurra. Popieram.
Więcej do poczytania tutaj.
24.04.2012
Pokrzywobranie czyli zupka pokrzywówka według przepisu Pani Grażynki
Uwaga, uwaga! Nadchodzi czas pokrzyw.
Już gdzieniegdzie pojawiły się młodziutkie pokrzywy. Teraz, zanim nie zakwitną, to najlepsza pora na pokrzywobranie, a co idzie z tym w parze - pokrzywojedzenie.
Zbierajmy pokrzywy, najlepiej w grubych rękawiczkach i, jedzmy, jedzymy, jedzmy i pijmy.
To ciekawe jak jedzenie biedaków coraz bardziej okazuje się być szaleńczo zdrowe.
A pokrzywa to samo zdrowie: pobudza pracę wątroby dzięki czemu oczyszcza organizm, rozgrzewa, obniża poziom cukru we krwi, ma działanie moczopędne, krwiotwórcze, przeciwmiażdżycowe, hamuje powstawanie kamieni moczowych, pobudza układ odpornościowy, łagodzi cierpienia przy chorobach reumatycznych, łagodzi dolegliwości okresu menopauzy itd, itd.
Prawda, że to super roślina, i taka tania. Jest przecież wszędzie. Trzeba tylko znaleźć czyste miejsce i już. Można też kupić świeżą pokrzywę w dobrych sklepach ekologicznych.
Mając w głowie wszystkie te wspaniałości dzisiaj zaopatrzyłam się w pęk świeżutkiej, młodziutkiej pokrzywy i nawarzyłam zupę według ogólnego przepisu Pani Grażynki, i jak zwykle w moim gotowaniu dodałam swoje trzy a może nawet i 10 groszy.
Zupa pokrzywowa z grzankami (tania i szybka, w sam raz na kolację)
5-6 porcji
czas przygotowania i gotowania w porywach do 30 minut
składniki
15-20 młodziutkich pędów pokrzywy, takich około 20cm
1 średnia cebulka
2-3 ząbki czosnku
1 łyżka oliwy z oliwek extra virgin
4-5 średnich ziemniaków
2l bulionu warzywnego
5-6 kromek chleba pszenno-razowego lub razowego
1/4 łyżeczki suszonego lub 1/2 łyżeczki świeżego chilli (można mniej jak ktoś nie lubi ostro)
1 łyżeczka suszonego tymianku
1 łyżeczka suszonej bazylii
1 listek laurowy
sól, pieprz
Pokrzywę dokładnie płuczemy i odrywamy wszystkie zdrewniałe części łodygi. Dla nielubiących łyka w zupce, choć nie ma go zbyt dużo, radzę użyć tylko liści i bardzo giętkich części łodygi.
Cebulkę i czosnek posiekać w kostkę, ziemniaki obrać i pokroić w średnią kostę. Przygotować bulion warzywny (dla leniwych lub spieszących się dostępna metoda kostki bulionowej, polecam kostki ekologiczne bez drożdży).
Do średniego garnka wlewamy łyżkę oliwy, rozgrzać i wrzucamy chilli i pokrojoną cebulę. Podsmażamy 2 minuty aż cebulka się zeszkli, dorzucamy czosnek i podsmarzamy maksimum minutkę. Następnie do garnka wlewamy bulion, przykrywamy i czekamy aż się zagotuje. Następnie wrzucamy ziemniaki. Wszystko gotujemy maksimum 10 minut, aż ziemniaki będą już jako tako miękkie, a potem dorzucamy listem laurowy, suszoną, bazylię, tymianek i na koniec pokrzywę.
Po 5-10 minutach zdejmujemy z ognia i czekamy 5 minut by zupa trochę ostygła i miksujemy na w miarę gładką masę. Dodajemy jeszcze sól i pieprz do smaku.
Zostały nam jeszcze do zrobienia grzanki. Chleb kroimy na około centymetrowe kostki i prażymy bez tłuszczu na patelni na średnim ogniu. Można też całe kromki podsmażyć na patelni na paru kroplach oliwy.
I jest, cudownie rozgrzewająca zupa pokrzywówka z grzankami.
Wariacje: nieweganie mogą posypać zupę odrobiną startego Parmigiano Reggiano lub zmieszać z łyżeczką śmietany.
Zupa nie jest bardzo gęsta, dlatego można dołożyć jeszcze jeden ziemniak by uzyskać bardziej zdecydowaną konsystencję.
Już gdzieniegdzie pojawiły się młodziutkie pokrzywy. Teraz, zanim nie zakwitną, to najlepsza pora na pokrzywobranie, a co idzie z tym w parze - pokrzywojedzenie.
Zbierajmy pokrzywy, najlepiej w grubych rękawiczkach i, jedzmy, jedzymy, jedzmy i pijmy.
To ciekawe jak jedzenie biedaków coraz bardziej okazuje się być szaleńczo zdrowe.
A pokrzywa to samo zdrowie: pobudza pracę wątroby dzięki czemu oczyszcza organizm, rozgrzewa, obniża poziom cukru we krwi, ma działanie moczopędne, krwiotwórcze, przeciwmiażdżycowe, hamuje powstawanie kamieni moczowych, pobudza układ odpornościowy, łagodzi cierpienia przy chorobach reumatycznych, łagodzi dolegliwości okresu menopauzy itd, itd.
Prawda, że to super roślina, i taka tania. Jest przecież wszędzie. Trzeba tylko znaleźć czyste miejsce i już. Można też kupić świeżą pokrzywę w dobrych sklepach ekologicznych.
Mając w głowie wszystkie te wspaniałości dzisiaj zaopatrzyłam się w pęk świeżutkiej, młodziutkiej pokrzywy i nawarzyłam zupę według ogólnego przepisu Pani Grażynki, i jak zwykle w moim gotowaniu dodałam swoje trzy a może nawet i 10 groszy.
Zupa pokrzywowa z grzankami (tania i szybka, w sam raz na kolację)
5-6 porcji
czas przygotowania i gotowania w porywach do 30 minut
składniki
15-20 młodziutkich pędów pokrzywy, takich około 20cm
1 średnia cebulka
2-3 ząbki czosnku
1 łyżka oliwy z oliwek extra virgin
4-5 średnich ziemniaków
2l bulionu warzywnego
5-6 kromek chleba pszenno-razowego lub razowego
1/4 łyżeczki suszonego lub 1/2 łyżeczki świeżego chilli (można mniej jak ktoś nie lubi ostro)
1 łyżeczka suszonego tymianku
1 łyżeczka suszonej bazylii
1 listek laurowy
sól, pieprz
zupa pokrzywowa A.D. 2012 |
Pokrzywę dokładnie płuczemy i odrywamy wszystkie zdrewniałe części łodygi. Dla nielubiących łyka w zupce, choć nie ma go zbyt dużo, radzę użyć tylko liści i bardzo giętkich części łodygi.
Cebulkę i czosnek posiekać w kostkę, ziemniaki obrać i pokroić w średnią kostę. Przygotować bulion warzywny (dla leniwych lub spieszących się dostępna metoda kostki bulionowej, polecam kostki ekologiczne bez drożdży).
Do średniego garnka wlewamy łyżkę oliwy, rozgrzać i wrzucamy chilli i pokrojoną cebulę. Podsmażamy 2 minuty aż cebulka się zeszkli, dorzucamy czosnek i podsmarzamy maksimum minutkę. Następnie do garnka wlewamy bulion, przykrywamy i czekamy aż się zagotuje. Następnie wrzucamy ziemniaki. Wszystko gotujemy maksimum 10 minut, aż ziemniaki będą już jako tako miękkie, a potem dorzucamy listem laurowy, suszoną, bazylię, tymianek i na koniec pokrzywę.
Po 5-10 minutach zdejmujemy z ognia i czekamy 5 minut by zupa trochę ostygła i miksujemy na w miarę gładką masę. Dodajemy jeszcze sól i pieprz do smaku.
Zostały nam jeszcze do zrobienia grzanki. Chleb kroimy na około centymetrowe kostki i prażymy bez tłuszczu na patelni na średnim ogniu. Można też całe kromki podsmażyć na patelni na paru kroplach oliwy.
I jest, cudownie rozgrzewająca zupa pokrzywówka z grzankami.
Wariacje: nieweganie mogą posypać zupę odrobiną startego Parmigiano Reggiano lub zmieszać z łyżeczką śmietany.
Zupa nie jest bardzo gęsta, dlatego można dołożyć jeszcze jeden ziemniak by uzyskać bardziej zdecydowaną konsystencję.
25.03.2012
Pyszna szarlotka z mąki razowej - sprawdzam przepis
rzeczywiście smaczna
Ostatnio dostałam od bardzo miłego ekologicznego Pana Sadownika trochę jabłek. Nie byliśmy w stanie przejeść wszystkiego na surowo, dlatego postanowiłam zrobić szarlotkę, pierwszą w życiu. Do tej pory bardziej gustowałam w ciastach czekoladowych, marchewkowych czy sernikach, musiałam więc przeszukać naszą bibliotekę kulinarną.
Do wszystkiego co robię w kuchni staram się przemycać różne zdrowe dodatki. Jestem znanym z tego domowym przemytnikiem. A to dodam trochę mąki pełnoziarnistej do naleśników czy ciasta pizzowego, a to trochę warzyw do zmiksowanego sosiku makaronowego. Starałam się dlatego znaleźć przepis na szarlotkę, gdzie mogłabym przemycić coś zdrowego.
W książce Joli Słomy i Mirka Trymbulaka "Nakarmić duszę" znalazłam właśnie to o co mi chodziło - "Pyszną szarlotkę z mąki razowej". Poniżej tycio po mojemu.
Ogólnie szarlotka jest mało słodka (co dla mnie jest plusem) a miód i słód użyte do posłodzenia jabłkowego nadzienia dają ciekawy egzotyczno-wytrawny posmak (coś w rodzaju arabskich klimatów).
Spód z mąki pełnoziarnistej jest w porządku, natomiast to samo ciasto na górze łatwo się kruszy. Mnie osobiście to nie przeszkadzało, ale lojalnie informuję.
Nadzienie nie ma w sobie cynamonu, który najczęściej kojarzony jest z jabłkami. Ja niespecjalnie go lubię, więc taka wersja szarlotki bardzo mi smakowała. Ogólnie polecam.
przepis wegetariański - bez jaj ale z masłem
szarlotka weszła do prostokątnej foremki 35 x 12cm (średnia keksówka)
Składniki na ciasto:
20 dkg mąki pszennej razowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia (ja używam ekologicznego z kamieniem winnym - dzięki temu unikam nieprzyjemnego, chemicznego posmaku)
10 dkg masła
2 łyżeczki cukru (można użyć brązowego lub ksylitolu, żeby było zdrowiej)
6-7 łyżek wody
4 łyżeczki oleju (używam oliwy z oliwek Extra Virgin)
szczypta soli
Nadzienie:
5 dużych obranych jabłek (u mnie były przeciętne jabłka, trochę słodkie, z rodzaju miękkich)
1 łyżka miodu (u mnie były dwie)
1 łyżka słodu jęczmiennego (dałam dwie słodu daktylowego - dał fajny, wytrawny efekt, słód czasami zwany jest melasą)
1 łyżka oliwy z oliwek
Masło wyjmijcie z lodówki conajmniej 15 minut przed rozpoczęciem pracy.
Do miski wsypujemy mąkę, proszek do pieczenia, sól oraz masło. Palcami rozcieramy składniki, aż połączą się. Dodajemy oliwę oraz 2 łyżki wody. Zagniatamy ciasto, aż będzie jędrne. Oczywiście jak będzie za suche można dodać wody, po troszeczku. Ciasto zostawiamy w spokoju na 30 minut, w misce przykrytej ściereczką.
W tym czasie przygotujemy sobie jabłka. Obrane owoce kroimy na kawałki mniej więcej 1x1 cm. Mieszamy z miodem, słodem i oliwą i to wszystko też trzeba na chwilę zostawić w spokoju, żeby smaki połączyły się.
Włączamy piekarnik, powinien nagrzeć się do 200 st. C.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia - łatwo będzie wyjąć ciasto. Oczywiście, to wedle uznania.
Wypoczęte po 30 minutach ciasto dzielimy na dwie połówki. Rozwałkowujemy połowę wykładając dno foremki, nakłuwamy ciasto kilkanaście razy widelcem (można to zrobić artystycznie) i wstawiamy na około 10 minut do piekarnika. Na podpieczony spód kładziemy nasze jabłkowe nadzienie, rozwałkowujemy drugą cześć ciasta i przykrywamy nim jabłka. Mnie nie udało się przenieść całego kawałka ciasta, robiłam to partiami.
Pieczemy 40 minut. (W moim przypadku był to piekarnik z termoobiegiem).
Szarlotkę można podawać z lodami lub samą - też jest dobra, a nawet powiem więcej - cudowna.
Ostatnio dostałam od bardzo miłego ekologicznego Pana Sadownika trochę jabłek. Nie byliśmy w stanie przejeść wszystkiego na surowo, dlatego postanowiłam zrobić szarlotkę, pierwszą w życiu. Do tej pory bardziej gustowałam w ciastach czekoladowych, marchewkowych czy sernikach, musiałam więc przeszukać naszą bibliotekę kulinarną.
Do wszystkiego co robię w kuchni staram się przemycać różne zdrowe dodatki. Jestem znanym z tego domowym przemytnikiem. A to dodam trochę mąki pełnoziarnistej do naleśników czy ciasta pizzowego, a to trochę warzyw do zmiksowanego sosiku makaronowego. Starałam się dlatego znaleźć przepis na szarlotkę, gdzie mogłabym przemycić coś zdrowego.
W książce Joli Słomy i Mirka Trymbulaka "Nakarmić duszę" znalazłam właśnie to o co mi chodziło - "Pyszną szarlotkę z mąki razowej". Poniżej tycio po mojemu.
Ogólnie szarlotka jest mało słodka (co dla mnie jest plusem) a miód i słód użyte do posłodzenia jabłkowego nadzienia dają ciekawy egzotyczno-wytrawny posmak (coś w rodzaju arabskich klimatów).
Spód z mąki pełnoziarnistej jest w porządku, natomiast to samo ciasto na górze łatwo się kruszy. Mnie osobiście to nie przeszkadzało, ale lojalnie informuję.
Nadzienie nie ma w sobie cynamonu, który najczęściej kojarzony jest z jabłkami. Ja niespecjalnie go lubię, więc taka wersja szarlotki bardzo mi smakowała. Ogólnie polecam.
przepis wegetariański - bez jaj ale z masłem
szarlotka weszła do prostokątnej foremki 35 x 12cm (średnia keksówka)
Składniki na ciasto:
20 dkg mąki pszennej razowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia (ja używam ekologicznego z kamieniem winnym - dzięki temu unikam nieprzyjemnego, chemicznego posmaku)
10 dkg masła
2 łyżeczki cukru (można użyć brązowego lub ksylitolu, żeby było zdrowiej)
6-7 łyżek wody
4 łyżeczki oleju (używam oliwy z oliwek Extra Virgin)
szczypta soli
Nadzienie:
5 dużych obranych jabłek (u mnie były przeciętne jabłka, trochę słodkie, z rodzaju miękkich)
1 łyżka miodu (u mnie były dwie)
1 łyżka słodu jęczmiennego (dałam dwie słodu daktylowego - dał fajny, wytrawny efekt, słód czasami zwany jest melasą)
1 łyżka oliwy z oliwek
Masło wyjmijcie z lodówki conajmniej 15 minut przed rozpoczęciem pracy.
Do miski wsypujemy mąkę, proszek do pieczenia, sól oraz masło. Palcami rozcieramy składniki, aż połączą się. Dodajemy oliwę oraz 2 łyżki wody. Zagniatamy ciasto, aż będzie jędrne. Oczywiście jak będzie za suche można dodać wody, po troszeczku. Ciasto zostawiamy w spokoju na 30 minut, w misce przykrytej ściereczką.
W tym czasie przygotujemy sobie jabłka. Obrane owoce kroimy na kawałki mniej więcej 1x1 cm. Mieszamy z miodem, słodem i oliwą i to wszystko też trzeba na chwilę zostawić w spokoju, żeby smaki połączyły się.
Włączamy piekarnik, powinien nagrzeć się do 200 st. C.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia - łatwo będzie wyjąć ciasto. Oczywiście, to wedle uznania.
Wypoczęte po 30 minutach ciasto dzielimy na dwie połówki. Rozwałkowujemy połowę wykładając dno foremki, nakłuwamy ciasto kilkanaście razy widelcem (można to zrobić artystycznie) i wstawiamy na około 10 minut do piekarnika. Na podpieczony spód kładziemy nasze jabłkowe nadzienie, rozwałkowujemy drugą cześć ciasta i przykrywamy nim jabłka. Mnie nie udało się przenieść całego kawałka ciasta, robiłam to partiami.
Pieczemy 40 minut. (W moim przypadku był to piekarnik z termoobiegiem).
Szarlotkę można podawać z lodami lub samą - też jest dobra, a nawet powiem więcej - cudowna.
23.03.2012
Czas na liściaste
W tym roku, jak już wspomniałam, będę uprawiać roślinki zgodnie z poradnikiem księżycowym.
Wczoraj były nów, więc teraz nadeszła kwadra liścia. Oznacza to, że przez następne 7 dni jest idealny czas na siew i sadzenie roślin, z których zjadamy liście sałaty, kapusty itp. oraz zioła. Najlepsze z dobrych dni to 24, 25 i 27 marca.
Sama jestem ciekawa czy z tymi fazami księżyca to działa. Jeszcze nigdy tego nie przestrzegałam i jakoś rosło. Może nie idealnie jak bym sobie tego życzyła, ale zawsze jakoś.
Dzisiaj posiałam do doniczek: szpinak, sałatę rzymską, sałatę masłową, roszponkę, sałatę na listki i majeranek.
Zamierzam jeszcze posiać kolendrę i bazylię - moje ukochane, pachnące.
Dobrze, że dni coraz cieplejsze. Z każdym dniem widzę coraz większy ruch w przyrodzie - aż serce cieszy, choć trzeba pamiętać, że jeszcze jakieś ochłodzenie pewnie przed nami.
Wczoraj były nów, więc teraz nadeszła kwadra liścia. Oznacza to, że przez następne 7 dni jest idealny czas na siew i sadzenie roślin, z których zjadamy liście sałaty, kapusty itp. oraz zioła. Najlepsze z dobrych dni to 24, 25 i 27 marca.
Sama jestem ciekawa czy z tymi fazami księżyca to działa. Jeszcze nigdy tego nie przestrzegałam i jakoś rosło. Może nie idealnie jak bym sobie tego życzyła, ale zawsze jakoś.
moja zeszłoroczna sałata |
Dzisiaj posiałam do doniczek: szpinak, sałatę rzymską, sałatę masłową, roszponkę, sałatę na listki i majeranek.
Zamierzam jeszcze posiać kolendrę i bazylię - moje ukochane, pachnące.
Dobrze, że dni coraz cieplejsze. Z każdym dniem widzę coraz większy ruch w przyrodzie - aż serce cieszy, choć trzeba pamiętać, że jeszcze jakieś ochłodzenie pewnie przed nami.
18.03.2012
bez mięsa
No i proszę. Zupełnie nie widzieć kiedy minęło już pół roku od kiedy nie jem mięsa. Czuję się dobrze. Moja skóra stała się delikatniejsza i jakby odmłodniała.
Ten mój wegetarianizm jakoś sam się pojawił - dojrzałam do niego po prostu, przez lata zataczałam coraz węższe kręgi i ciach. Dlaczego? I zdrowie, względy etyczne i karmiczne. Teraz cieszę się, że w tym trwam. Inna dieta daje mi nowe smaki, odkrycie dawno zapomnianych warzyw, poszukiwania kulinarne. Przede wszystkim zrozumiałam, że mięso bardzo ogranicza naszą kuchnię. Większość z nas nie eksperymentuje z samymi warzywami. A jest tyle fajnego do odkrycia.
Polecam wszystkim ten stan. Rozumiem jednak, że można wybrać inną drogę.
Tak na początek polecam fajny film, dla tych wahających się.
Ten mój wegetarianizm jakoś sam się pojawił - dojrzałam do niego po prostu, przez lata zataczałam coraz węższe kręgi i ciach. Dlaczego? I zdrowie, względy etyczne i karmiczne. Teraz cieszę się, że w tym trwam. Inna dieta daje mi nowe smaki, odkrycie dawno zapomnianych warzyw, poszukiwania kulinarne. Przede wszystkim zrozumiałam, że mięso bardzo ogranicza naszą kuchnię. Większość z nas nie eksperymentuje z samymi warzywami. A jest tyle fajnego do odkrycia.
Polecam wszystkim ten stan. Rozumiem jednak, że można wybrać inną drogę.
Tak na początek polecam fajny film, dla tych wahających się.
I znowu ziemniaki.
Zatęskniłam już za własnymi warzywami i owocami.
W tym roku postanowiłam uprawiać mój maleńki ogródek zgodnie z kalendarzem księżycowym. Na początku marca, w kwadrze owocu, posiałam już pomidory (moje ukochane) i paprykę - ostrrrą chilli i grubaśną słodką. Pomidorki już wykiełkowały a papryki właśnie się przebijają.
W kwadrze korzenia wysadziłam do donicy pierwsze ziemniaki (w ostatnią środę, 14 marca). Od mniej więcej trzech tygodni trzymałam już sadzeniaki. W tym czasie zdążyły już puścić korzonki, zasadziłam więc ziemniaki z całkiem dużymi przyrostami. I jest efekt. Wczoraj (17 marca) zauważyłam, że przebiły się przez ziemię. Donicę na razie trzymam w domu, choć wczoraj wystawiłam w ciągu dnia na zewnątrz - było przecież tak ciepło, 20 st.
Hoduję domowe ziemniaki podobnym sposobem jak w zeszłym roku. Tutaj możecie sprawdzić jak to było. W ramach uzupełnienia dodam tylko, że moje całkowite ziemniaczanej plony AD2011 to około 2,5 kg. Może i niewiele, ale smakowały niesamowicie słodko i intenstywnie.
W tym roku postanowiłam uprawiać mój maleńki ogródek zgodnie z kalendarzem księżycowym. Na początku marca, w kwadrze owocu, posiałam już pomidory (moje ukochane) i paprykę - ostrrrą chilli i grubaśną słodką. Pomidorki już wykiełkowały a papryki właśnie się przebijają.
W kwadrze korzenia wysadziłam do donicy pierwsze ziemniaki (w ostatnią środę, 14 marca). Od mniej więcej trzech tygodni trzymałam już sadzeniaki. W tym czasie zdążyły już puścić korzonki, zasadziłam więc ziemniaki z całkiem dużymi przyrostami. I jest efekt. Wczoraj (17 marca) zauważyłam, że przebiły się przez ziemię. Donicę na razie trzymam w domu, choć wczoraj wystawiłam w ciągu dnia na zewnątrz - było przecież tak ciepło, 20 st.
Hoduję domowe ziemniaki podobnym sposobem jak w zeszłym roku. Tutaj możecie sprawdzić jak to było. W ramach uzupełnienia dodam tylko, że moje całkowite ziemniaczanej plony AD2011 to około 2,5 kg. Może i niewiele, ale smakowały niesamowicie słodko i intenstywnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)