Wapń jest dla ludzkiego organizmu jednym z makroelementów, czyli pierwiastków, których dzienne zapotrzebowanie dobowe przekracza 100mg.
Nasze zaporzebowanie na wapń zmienia się w wiekiem. Jest również uzależnione od naszej płci.
Wiadomo oczywiście, że wapń jest ważnym minerałem potrzebnym dla prowidłowego funkcjonowania układu kostnego.
Warto pamiętać, że zwiększone spożycie wapnia łagodzi bóle kostne, zapobiega osteoporozie w połączeniu z magnezem w witaminą D oraz niezbędny jest w prawidłowym funkcjonowaniu układu mięśniowego. Dodatkowo łagodzi bóle miesiączkowe oraz przebieg przeziębień. Minerał ten niezbędny jest w procesie krzepnięcia krwi oraz zapobiega bezsenności i niepokojom.
Przy niedoborach wapnia odczuwać można bóle skości, skurcze, drgawki oraz niekontrolowane wybuchy złości.
DZIENNE zapotrzebowanie na WAPŃ:
Dzieci od 1 do 12 r.ż. - 1000 do 1800mg
Młodzież nastoletnia - 1000 do 1400mg
Dorośli - 800 do 1200mg
Kobiety w ciąży - 1500mg
Kobiety karmiące - 200mg
Kobiety po menopauzie - 1500mg
Osoby po 65 r.ż - 1200 - 1500mg
Uważa się, że wapń jest ogólnie pierwiastkiem łatwo przyswajalnym przez organizm. Istnieje również pogląd, że wapń z produktów mlecznych nie jest łatwo wchłaniany przez organizm.
Wszyscy wiedzą, że najwięcej wapnia jest w produktach mlecznych, ale obecnie jest wiele osób unikających takiej żywności czy to z powodu nietolerancji, alergii czy diety.
Do wchłaniania wapnia niezbedna jest witamina D oraz fosfor, tutaj w odpowiednim stosunku (1:1). Wchłanianie wapnia utrudnione jest gdy w pokarmie występują większe ilości szczawianów i błonnika, dlatego nie powinno się jeść łącznie produktów o wysokiej zawartości wapnia oraz szpinaku, rabarbaru, otrębów, produktów z pełnego ziarna, świeżych owoców i warzyw.
Gdzie znajdziemy dużo wapnia w produktach roślinnych (przykłady):
Napój sojowy wzbogacony wapniem 200-300 mg/filiżankę
Jogurt sojowy 350 mg/pól filiżanki
Tofu 120-430mg/pół filiżanki
Amarantus ziarno ugotowany 116 mg/filiżankę
Amarantus płatki 6,5 m/filiżankę
Sezam niełuskany 87,8 mg/1 łyżkę
Tahini (masło sezamowe) 128 mg/2 łyżki
Quinoa (komosa ryżowa) ugotowana 31,5 mg/filiżankę
Migdały blanszowane 313 mg/1 filiżankę
Masło migdałowe 86mg/2 łyżki
Orzechy laskowe 149 mg /100g
Pestki dyni 59,3mg/filiżankę
Jarmuż ugotowany lub blanszowany 90mg/pół filiżanki
Brokuły ugotowane lub blanszowane 112mg/filiżankę
Kapusta czerwona surowa, posiekana 40mg/filiżankę
Kapusta biała surowa, posiekana 35,6 mg/filiżankę
Ciecierzyca ugotowana 77-80,4 mg/filiżankę
Fasola pinto ugotowana 82 mg/filiżankę
Ziarno soi zielonej ugotowane 261 mg/filiżankę
Ziarno soi ugotowane 175 mg/filiżankę
Dużą zawartość wapnia mają zioła suszone: bazylia, majeranek, tymianek, koperek, oregano, mięta, natka pietruszki, rozmaryn.
Źródło: "Żywienie, żywność a zdrowie" Jadwiga Biernat oraz http://nutritiondata.self.com/
Lista ta będzie stale uzupełniana.
znajdziesz tu: wskazówki jak na balkonie uprawiać warzywa, proste i sprawdzone przepisy kulinarne, domowe porady, pomysły na prezenty, informacje o sprawdzonych przeze mnie miejscach, wydarzeniach i produktach
25.08.2011
24.08.2011
Co gdzie w jedzeniu?
Od dziś zacznę zbierać dla wszystkich, którzy poszukują takich informacji, jakie minerały i witaminy można znaleźć w jedzeniu. Sama wielokrotnie poszukiwałam w internecie i nie tylko takich informacji i naprawdę wymaga to dużego wysiłku aby zebrać wszystkie wiadomości razem.
Źródłami moich informacji będą poważne książki dietetyków, dobre strony internetowe, informacje żywieniowe znajdujące się na opakowaniach produktów.
Pierwszym minerałem jaki opiszę będzie WAPŃ. Dla osób uczulonych na białko mleka krowiego czy laktozę (cukier znajdujący się w mleku) trudno jest znaleźć informację - dlatego zacznę od wapnia.
Życzę wszystkim miłego dnia i mam nadzię, że Pan Prezydent zawetuje dziś ustawę o nasiennictwie.
Źródłami moich informacji będą poważne książki dietetyków, dobre strony internetowe, informacje żywieniowe znajdujące się na opakowaniach produktów.
Pierwszym minerałem jaki opiszę będzie WAPŃ. Dla osób uczulonych na białko mleka krowiego czy laktozę (cukier znajdujący się w mleku) trudno jest znaleźć informację - dlatego zacznę od wapnia.
Życzę wszystkim miłego dnia i mam nadzię, że Pan Prezydent zawetuje dziś ustawę o nasiennictwie.
22.08.2011
Zbieramy nasionka
Od paru lat sama zbieram nasionka. Co i Wam polecam.
Samodzielnie zebrane nasiona to darmowe własne roślinki/kwiatki w przyszłym roku.
Staram się zawsze zebrać choć parę nasionek ze sklepowych warzyw lub owoców, które mi smakują. Takie na przykład poziomki bardzo łatwo się rozsiewają. Wystarczy parę poziomek rzucić tam gdzie byście chcieli mieć te fajne krzewinki i wyrastają.
Mam kolekcję przeróżnych pomidorów, papryk i oczywiście wielu kwiatów. Swoją kolekcję poszerzę w tym roku o dynie oraz przeróżne fasole, które pięknie obrodziły w tym roku, chyba dzięki deszczom.
Po ususzeniu nasionka najlepiej włożyć do papierowej torebeczki i oczywiście podpisać.
Warto też zbierać nasiona roślin, które już mamy w dużej ilości, bo nigdy nie wiadomo czy nie uda nam się wymienić z innym ogrodnikiem/ogrodniczką.
Samodzielnie zebrane nasiona to darmowe własne roślinki/kwiatki w przyszłym roku.
Staram się zawsze zebrać choć parę nasionek ze sklepowych warzyw lub owoców, które mi smakują. Takie na przykład poziomki bardzo łatwo się rozsiewają. Wystarczy parę poziomek rzucić tam gdzie byście chcieli mieć te fajne krzewinki i wyrastają.
w środku sklepowa papryka, jej nasionka, a na górze wyhodowana przeze mnie ossstra papryczka |
Mam kolekcję przeróżnych pomidorów, papryk i oczywiście wielu kwiatów. Swoją kolekcję poszerzę w tym roku o dynie oraz przeróżne fasole, które pięknie obrodziły w tym roku, chyba dzięki deszczom.
Po ususzeniu nasionka najlepiej włożyć do papierowej torebeczki i oczywiście podpisać.
Warto też zbierać nasiona roślin, które już mamy w dużej ilości, bo nigdy nie wiadomo czy nie uda nam się wymienić z innym ogrodnikiem/ogrodniczką.
20.08.2011
Sposób na komary w domu
Mieszkamy w pobliżu paru zbiorników wodnych i mamy wiele terenów zielonych dookoła. Komary latem zawsze u nas były, są i będą.
Pomimo zainstalowania w oknie moskitiery wiele nieproszonych małych istot przedzierało się przez tą fizyczną zaporę. I zawsze trzeba było dodatkowo się bronić.
Przez wiele lat w używaliśmy chemicznych odstraszaczy na komary, takich co wtyka się do kontaktu. Było to zawsze w moim największym akcie desperacji, bo podświadomie wiedziałam, że substancje uwalniane w ten sposób nie są bezpieczne. Nawiasem mówiąc, często po paru dniach stosowania takich odstraszczy zaczynało boleć mnie gardło.
W tym roku powiedziałam NIE. A lato pod względem komarów nie należy w tym roku do łatwych. Wyczytałam, że komary odstraszają niektóre olejki eteryczne: lawendowy, patchouli, miętowy, geraniowy, goździkowy, trawa cytrynowa (wymieniłam chyba wszystkie).
Zaczęłam więc od kominka. I działało, w pokoju gdzie palił się kominek komary znikły. Pierwszego dnia użyłam olejku lawendowego, postawiłam przy uchylonym oknie aby z punktu odstarszyć nieproszonych gości. Następnego dnia, kiedy olejek lawendowy akurat się skończył, użyłam jedynego jaki mi w domu pozostał - sandałowego. I też działał. Na dowód tego kiedy woda z kominka wyparowała, komary zaczynały się pojawiać.
Kolejnego dnia zapaliłam kadzidełka. Nie jakieś specjalne, takie jakie miałam. Chyba był to sandałowy. I też działało. Kadzidełka paliły się przez cały wieczór i ich aromat rozszedł się po całym mieszkaniu co pozwoliło bezpiecznie przeżyć noc.
Sprawdziłam. Kominki z olejkami eterycznymi i kadzidełka odstraszają komary. Polecam tę eko-metodę. Ja najchętniej kupuję naturalne kadzidełka - sandałowe, patchouli. Lubię delikatne, niezbyt ciężkie aromaty.
A dodatkowo kiedy mieszkanie przesiąknie aromatem kadzidełek nie trzeba używać odświeżaczy powietrza, w których są toksyczne substancje i konserwanty.
W mały pokoju wystarczy jeden kominek lub kadzidełko, w większym lepiej postawić dwa w oddalonych miejscach.
W ciągu najbliższych dni będę testować samodzielnie wykonane spraye odstarszające komary, spraye do użytku poza domem.
Pomimo zainstalowania w oknie moskitiery wiele nieproszonych małych istot przedzierało się przez tą fizyczną zaporę. I zawsze trzeba było dodatkowo się bronić.
Przez wiele lat w używaliśmy chemicznych odstraszaczy na komary, takich co wtyka się do kontaktu. Było to zawsze w moim największym akcie desperacji, bo podświadomie wiedziałam, że substancje uwalniane w ten sposób nie są bezpieczne. Nawiasem mówiąc, często po paru dniach stosowania takich odstraszczy zaczynało boleć mnie gardło.
W tym roku powiedziałam NIE. A lato pod względem komarów nie należy w tym roku do łatwych. Wyczytałam, że komary odstraszają niektóre olejki eteryczne: lawendowy, patchouli, miętowy, geraniowy, goździkowy, trawa cytrynowa (wymieniłam chyba wszystkie).
Zaczęłam więc od kominka. I działało, w pokoju gdzie palił się kominek komary znikły. Pierwszego dnia użyłam olejku lawendowego, postawiłam przy uchylonym oknie aby z punktu odstarszyć nieproszonych gości. Następnego dnia, kiedy olejek lawendowy akurat się skończył, użyłam jedynego jaki mi w domu pozostał - sandałowego. I też działał. Na dowód tego kiedy woda z kominka wyparowała, komary zaczynały się pojawiać.
Kolejnego dnia zapaliłam kadzidełka. Nie jakieś specjalne, takie jakie miałam. Chyba był to sandałowy. I też działało. Kadzidełka paliły się przez cały wieczór i ich aromat rozszedł się po całym mieszkaniu co pozwoliło bezpiecznie przeżyć noc.
Sprawdziłam. Kominki z olejkami eterycznymi i kadzidełka odstraszają komary. Polecam tę eko-metodę. Ja najchętniej kupuję naturalne kadzidełka - sandałowe, patchouli. Lubię delikatne, niezbyt ciężkie aromaty.
A dodatkowo kiedy mieszkanie przesiąknie aromatem kadzidełek nie trzeba używać odświeżaczy powietrza, w których są toksyczne substancje i konserwanty.
W mały pokoju wystarczy jeden kominek lub kadzidełko, w większym lepiej postawić dwa w oddalonych miejscach.
W ciągu najbliższych dni będę testować samodzielnie wykonane spraye odstarszające komary, spraye do użytku poza domem.
9.08.2011
Ocalmy polskie nasiona
Ten list umieszczam też na swoim blogu i trzymam kciuki by się udało. Wiem trzymanie kciuków nie wystarczy wiec również działam do czego wszystkich zachęcam. Nie bądźmy obojetni!
ICPPC – International Coalition to Protect the Polish Countryside,
34-146 Stryszów 156, Poland tel./fax +48 33 8797114 biuro@icppc.pl www.icppc.pl www.gmo.icppc.pl www.eko-cel.pl "
"Ogólnopolska akcja
Szanowni Państwo,
jak wiecie, Sejm i Senat przegłosowały ustawę o nasiennictwie, która otwiera Polskę na uprawy GMO (Genetycznie Modyfikowane Organizmy) oraz spowoduje poważne ograniczenia dostępu do tradycyjnych/regionalnych nasion. Ustawa jest teraz u Prezydenta RP, który ma 21 dni na podjęcie decyzji.
jak wiecie, Sejm i Senat przegłosowały ustawę o nasiennictwie, która otwiera Polskę na uprawy GMO (Genetycznie Modyfikowane Organizmy) oraz spowoduje poważne ograniczenia dostępu do tradycyjnych/regionalnych nasion. Ustawa jest teraz u Prezydenta RP, który ma 21 dni na podjęcie decyzji.
Stworzyliśmy wspólnie piękne logo oraz znak w postaci plakatu, baneru, pocztówki, naklejki z hasłem „OCALIĆ POLSKIE NASIONA”.
To jest DZIEJOWE ZADANIE DLA WSZYSTKICH POLAKÓW:
Prosimy o poparcie dla tej akcji i przyłączenie się poprzez podjęcie prostych, ale konkretnych działań:
1) Wydrukowanie plakatu, baneru, naklejki i rozwieszenie ich bądź naklejenie na domach, samochodach, w sklepach, zakładach pracy i innych publicznych, dozwolonych miejscach. Można też umieścić je na polach, które są przy drogach, lub wrzucić do skrzynek pocztowych. Chodzi o to, aby wiadomość o konieczności ocalenia polskich nasion była wszędzie widoczna. Aby każdy się zatrzymał i zastanowił, na jakim zakręcie dziejowym jesteśmy.
2) Wydrukowanie pocztówki i dopisanie kilku zdań od siebie, swoich danych osobowych, i wysłanie ich do Prezydenta.
3) Nagłaśnianie powyższej akcji wśród znajomych, nieznajomych i mediów.
1) Wydrukowanie plakatu, baneru, naklejki i rozwieszenie ich bądź naklejenie na domach, samochodach, w sklepach, zakładach pracy i innych publicznych, dozwolonych miejscach. Można też umieścić je na polach, które są przy drogach, lub wrzucić do skrzynek pocztowych. Chodzi o to, aby wiadomość o konieczności ocalenia polskich nasion była wszędzie widoczna. Aby każdy się zatrzymał i zastanowił, na jakim zakręcie dziejowym jesteśmy.
2) Wydrukowanie pocztówki i dopisanie kilku zdań od siebie, swoich danych osobowych, i wysłanie ich do Prezydenta.
3) Nagłaśnianie powyższej akcji wśród znajomych, nieznajomych i mediów.
PO OSIĄGNIĘCIU MASY KRYTYCZNEJ ZWYCIĘŻYMY! Tak było np. we Francji, Niemczech i innych krajach (już 9 w Unii Europejskiej) w których wprowadzono zakazy upraw GMO.
Pamiętajmy – nasiona są początkiem wszystkiego, bez nich nie będzie żywności, nie będzie życia. GMO i przejęte przez korporacje nasiona są i będą jeszcze bardziej w przyszłości narzędziem zniewolenia człowieka i narodów. Na całym świecie już 67% wszystkich nasion jest w rękach tylko 10 korporacji. Nasiona GMO są narzędziem kontroli całego łańcucha żywnościowego przez korporacje i powiązanych z nimi polityków. ODBIERZMY i OCALMY POLSKIE NASIONA dla nas i przyszłych pokoleń.
Ktoś napisał: ‘…Ludzie są jak mrówki…niech każdy zrobi jeden gest, jedną rzecz, niech spełni jedną myśl…bez agresji, bez nienawiści, bez zabijania… Suma wszystkich czynów pozwoli odnieść nam zwycięstwo…’ A WIĘC DZIAŁAJMY TERAZ!
Pamiętajmy – nasiona są początkiem wszystkiego, bez nich nie będzie żywności, nie będzie życia. GMO i przejęte przez korporacje nasiona są i będą jeszcze bardziej w przyszłości narzędziem zniewolenia człowieka i narodów. Na całym świecie już 67% wszystkich nasion jest w rękach tylko 10 korporacji. Nasiona GMO są narzędziem kontroli całego łańcucha żywnościowego przez korporacje i powiązanych z nimi polityków. ODBIERZMY i OCALMY POLSKIE NASIONA dla nas i przyszłych pokoleń.
Ktoś napisał: ‘…Ludzie są jak mrówki…niech każdy zrobi jeden gest, jedną rzecz, niech spełni jedną myśl…bez agresji, bez nienawiści, bez zabijania… Suma wszystkich czynów pozwoli odnieść nam zwycięstwo…’ A WIĘC DZIAŁAJMY TERAZ!
Podpisz petycję: www.alert-box.org
WSPIERAJ DZIAŁANIA NA RZECZ POLSKI WOLNEJ OD GMO
http://www.icppc.pl/antygmo/pomoz-kampani/
http://www.icppc.pl/antygmo/pomoz-kampani/
Z poważaniem,
Jadwiga Łopata i Julian Rose
==========================Jadwiga Łopata i Julian Rose
ICPPC – International Coalition to Protect the Polish Countryside,
34-146 Stryszów 156, Poland tel./fax +48 33 8797114 biuro@icppc.pl www.icppc.pl www.gmo.icppc.pl www.eko-cel.pl "
7.08.2011
Pierwszy krok - jeden eko produkt miesięcznie.
Martwi mnie, że w moim kraju jeszcze tak niewiele osób przejmuje się tym jaki wpływ ma każdy z nas na otoczenie.
Trudno jest czasami uwierzyć, że pojedyncza jednostka może wiele. Moja wcześniejsza praca dla Amnesty International nauczyła mnie już dawno, że liczy się każde słowo wypowiedziane w sprawie. Kiedy wyobrazimy sobie, że pojedyncze działania zostaną złączone powstaje ogromna siła. Dlatego wierzę w metodę pojedynczej kropli i kamienia.
Naprawdę nie trzeba robić wiele by mieć wpływ na środowisko, przemysł, inwestycje. Wystarczy dokonywanie odpowiednich wyborów, poczynając od tak podstawowej rzeczy jaką są codzienne zakupy.
Wiem, produkty ekologiczne czy z etykietą sprawiedliwego handlu są droższe. Można jednak zrobić pierwszy krok i wybrać sobie na początek jeden produkt z eko symbolem, który będziemy kupować zamiast konwencjonalnego.
Moim pierwszym wyborem były jajka. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że oszczędzając parę złotych przyczyniam się do ogromnego cierpienia innych istot. Na początek zaczęłam kupować jajka z wolnego wybiegu (czyli z 1 na początku). Potem udało mi się znaleźć sklep ekologiczny gdzie jajka zerówki były naprawdę w przyzwoitej cenie. Przeważnie kupuję miesięcznie 20 jaj. Teraz wydaję na nie 20 złotych zamiast 10 złotych.
Czy 10 złotych miesięcznie to dużo? Dla niektórych na pewno, a dla Ciebie?
1. Wspieram hodowlę kur w dobrych warunkach. Kurki są szczęśliwe i jajka są smaczne.
2. Wspieram ekologiczne rolnictwo. Kury hodowane są w gospodarstwach ekologicznych i karmione są ekologiczną paszą - niemodyfikowaną genetycznie. Zboże - pasza uprawiana jest bez sztucznych nawozów, herbicydów, pestycydów i insektocydów. W takich gospodarstwach odchody kur używane są jako ekologiczny nawóz w ogródkach. Gleba w takich gospodarstwach nie jest wyjaławiana tylko ciągle wzboganaca naturalnymi nawozami - kompost, odchody zwierząt gospodarskich, zielony nawóz, itp.
3. Wspieram małe, lokalne gospodarstwa. Gospodarstwa ekologiczne są przeważnie znacznie mniejsze niż tradycyjne. Ziemia na takich farmach wykorzystywana jest bardziej efektywnie. Z jednego ha takiego gospodarstwa utrzymuje się znacznie więcej osób i są one zlokalizowane w niewielkiej odległości od sklepu.
4. Zmniejszam emisję dwutlenku węgla (CO2) do atmosfery. Mniejsza odległość hodowca-sklep. Mniej wypalonej benzyny. Nie są potrzebne sztuczne nawozy - mniejsza produkcja fabryk chemicznych.
5. Wspieram mały, lokalny biznes. Kupując w sklepach ekologicznych papieram mały biznes, który daje pracę większej ilości ludziom, zamiast nabijać portfel korporacjom, do których należą odhumanizowane hipermarkety.
To pewnie nie wszystko na co mają wpływ moje 10zł, ale chyba najważniejsze.
Warto znaleźć sobie pierwszy produkt, od którego zaczniecie coś zmieniać. Może jeden ekologiczny (pamiętajmy! z Atestem!) produkt na miesiąc w małym lokalnym, ekologicznym sklepie. Czy to tak dużo? A może wiele zmienić! Wygramy naprawdę wszyscy!
KTO DOŁĄCZY DO MNIE?
Trudno jest czasami uwierzyć, że pojedyncza jednostka może wiele. Moja wcześniejsza praca dla Amnesty International nauczyła mnie już dawno, że liczy się każde słowo wypowiedziane w sprawie. Kiedy wyobrazimy sobie, że pojedyncze działania zostaną złączone powstaje ogromna siła. Dlatego wierzę w metodę pojedynczej kropli i kamienia.
Naprawdę nie trzeba robić wiele by mieć wpływ na środowisko, przemysł, inwestycje. Wystarczy dokonywanie odpowiednich wyborów, poczynając od tak podstawowej rzeczy jaką są codzienne zakupy.
Wiem, produkty ekologiczne czy z etykietą sprawiedliwego handlu są droższe. Można jednak zrobić pierwszy krok i wybrać sobie na początek jeden produkt z eko symbolem, który będziemy kupować zamiast konwencjonalnego.
Moim pierwszym wyborem były jajka. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że oszczędzając parę złotych przyczyniam się do ogromnego cierpienia innych istot. Na początek zaczęłam kupować jajka z wolnego wybiegu (czyli z 1 na początku). Potem udało mi się znaleźć sklep ekologiczny gdzie jajka zerówki były naprawdę w przyzwoitej cenie. Przeważnie kupuję miesięcznie 20 jaj. Teraz wydaję na nie 20 złotych zamiast 10 złotych.
Czy 10 złotych miesięcznie to dużo? Dla niektórych na pewno, a dla Ciebie?
Jaki wpływ mają moje 10zł dodatkowo wydane miesięcznie?
1. Wspieram hodowlę kur w dobrych warunkach. Kurki są szczęśliwe i jajka są smaczne.
2. Wspieram ekologiczne rolnictwo. Kury hodowane są w gospodarstwach ekologicznych i karmione są ekologiczną paszą - niemodyfikowaną genetycznie. Zboże - pasza uprawiana jest bez sztucznych nawozów, herbicydów, pestycydów i insektocydów. W takich gospodarstwach odchody kur używane są jako ekologiczny nawóz w ogródkach. Gleba w takich gospodarstwach nie jest wyjaławiana tylko ciągle wzboganaca naturalnymi nawozami - kompost, odchody zwierząt gospodarskich, zielony nawóz, itp.
3. Wspieram małe, lokalne gospodarstwa. Gospodarstwa ekologiczne są przeważnie znacznie mniejsze niż tradycyjne. Ziemia na takich farmach wykorzystywana jest bardziej efektywnie. Z jednego ha takiego gospodarstwa utrzymuje się znacznie więcej osób i są one zlokalizowane w niewielkiej odległości od sklepu.
4. Zmniejszam emisję dwutlenku węgla (CO2) do atmosfery. Mniejsza odległość hodowca-sklep. Mniej wypalonej benzyny. Nie są potrzebne sztuczne nawozy - mniejsza produkcja fabryk chemicznych.
5. Wspieram mały, lokalny biznes. Kupując w sklepach ekologicznych papieram mały biznes, który daje pracę większej ilości ludziom, zamiast nabijać portfel korporacjom, do których należą odhumanizowane hipermarkety.
To pewnie nie wszystko na co mają wpływ moje 10zł, ale chyba najważniejsze.
Warto znaleźć sobie pierwszy produkt, od którego zaczniecie coś zmieniać. Może jeden ekologiczny (pamiętajmy! z Atestem!) produkt na miesiąc w małym lokalnym, ekologicznym sklepie. Czy to tak dużo? A może wiele zmienić! Wygramy naprawdę wszyscy!
KTO DOŁĄCZY DO MNIE?
22.07.2011
Hodowca ziemniaków odc. 5
Ostatnio cierpię na niedostatek czasu i dlatego wcześniej nie dzieliłam się moimi ziemniaczanymi nowościami.
Nie mogłam się już doczekać jak będą wyglądać moje ziemniczane zbiory w donicy.
Dwa tygodnie po przekwitnięciu ziemiaczanej rośliny postanowiłam sprawdzić co jest w środku.
Zawartość donicy wydobyłam ostrożnie za foliową płachtę (oczywiście z odzysku). Na początku byłam zawiedzona widokiem. Było dużo ziemi i ani widu ani słychu ziemniaków. I wtem przy starych bulwach, które teraz nie wyglądały ciekawie znalazłam moje ziemniaczki :-).
Nie było ich wiele. Ale pierwsze koty za płoty.
Z trzech sadzeniaków, przypomnę - sklepowych, posadzonych do donicy 15 kwietnia,
po przeszło dwóch miesiącach wyhodowałam pół kilo własnych ekologicznych ziemniaczków.
Były przepyszne. Słodsze niż sklepowe. A i dekoracyjność takiej ziemniaczanej rośliny w donicy nie była marna.
Teraz następne donice czekają aż ziemniaczana zielenina uschnie. To będzie oznaczało, że już żadne ziemniaczki nie rosną.
Polecam. Bądźmy samowystarczalni.
Nie mogłam się już doczekać jak będą wyglądać moje ziemniczane zbiory w donicy.
Dwa tygodnie po przekwitnięciu ziemiaczanej rośliny postanowiłam sprawdzić co jest w środku.
Zawartość donicy wydobyłam ostrożnie za foliową płachtę (oczywiście z odzysku). Na początku byłam zawiedzona widokiem. Było dużo ziemi i ani widu ani słychu ziemniaków. I wtem przy starych bulwach, które teraz nie wyglądały ciekawie znalazłam moje ziemniaczki :-).
Nie było ich wiele. Ale pierwsze koty za płoty.
Z trzech sadzeniaków, przypomnę - sklepowych, posadzonych do donicy 15 kwietnia,
po przeszło dwóch miesiącach wyhodowałam pół kilo własnych ekologicznych ziemniaczków.
moje 1/2 kg ziemniaków |
Były przepyszne. Słodsze niż sklepowe. A i dekoracyjność takiej ziemniaczanej rośliny w donicy nie była marna.
Teraz następne donice czekają aż ziemniaczana zielenina uschnie. To będzie oznaczało, że już żadne ziemniaczki nie rosną.
Polecam. Bądźmy samowystarczalni.
4.07.2011
STOP GMO w Polsce!
Już podpisałam petycję przeciwko uchwalonej właśnie przez Sejm ustawie o nasiennictwie.
Teraz tylko nadzieja w rozsądku Senatu a może Prezydenta.
Nie dajmy się GMO:
petycja
Teraz tylko nadzieja w rozsądku Senatu a może Prezydenta.
Nie dajmy się GMO:
petycja
12.06.2011
Skorupki jajek w ogrodzie
Skorupki jajek są niezwykle cenne w ogrodzie. Składają się z niezbędnego w ogrodzie wapnia. Zamiast wyrzucać skorupki po zrobieniu jajecznicy czy naleśników, warto ponownie wprowadzić je w obieg przyrody (ang. upcycle). Oczywiście najlepiej używać skorupek z jaj ekologicznych z "0" na początku.
Ja po prostu płuczę puste skorupki wodą i zostawiam do wyschnięcia. Potem mielę je w starym elektrycznym (jeszcze radzieckim :-) ) młynku lub po prostu miażdżę na większe kawałki i nawóz gotowy.
Do czego stosować skorupki jajek w ogrodzie?
1. Sproszkowanymi skorupkami podsypywać można rośliny preferujące gleby zasadowe. Ja podsypuję mniej więcej 1/2 łyżeczki co 4 tygodnie pod dużą roślinę.
Sprawdziłam i stosuję pod: kabaczek/cukinię, sałatę, fasolę, groszek cukrowy.
2. Sadząc krzaczki podmidorów, do dołka wsypuję pół łyżeczki sproszkowanych jajek. Trzeba uważać aby nie przewapnować gleby (każda jest przecież inna). Objawem zbyt dużej ilości wapna jest przebarwianie się na żółto przestrzeni pomiędzy żyłkami na liściach.
3. Zmiażdzonymi skorupkami ściółkuję rośliny zasadolubne: kabaczka/cukinię, fasolę, groch. Oprócz tego, że takie skorupki powoli uwalniają wapń do gleby to stanowią barierę chroniącą rośliny przed ślimakami.
4. Skorupki jaj można wrzucić na kompost - odkwaszają go.
5. Wapnowanie gleby, również sproszkowanymi skorupkami zapobiega chorobom grzybowym. Szczególnie polecana czynność gdzy w poprzednich latach występowała wśród roślin kapustnych kiła kapuściana. Wapnuje się dołek przed posadzeniem sadzonek. Do wapnowania stosuje się również: Mączkę skalną, wapno z glonów, popiół drzewny.
Skorupek nie wyrzucamy są wartościowym nawozem mineralnym w naszym ogrodzie !!!
Ja po prostu płuczę puste skorupki wodą i zostawiam do wyschnięcia. Potem mielę je w starym elektrycznym (jeszcze radzieckim :-) ) młynku lub po prostu miażdżę na większe kawałki i nawóz gotowy.
Do czego stosować skorupki jajek w ogrodzie?
1. Sproszkowanymi skorupkami podsypywać można rośliny preferujące gleby zasadowe. Ja podsypuję mniej więcej 1/2 łyżeczki co 4 tygodnie pod dużą roślinę.
Sprawdziłam i stosuję pod: kabaczek/cukinię, sałatę, fasolę, groszek cukrowy.
2. Sadząc krzaczki podmidorów, do dołka wsypuję pół łyżeczki sproszkowanych jajek. Trzeba uważać aby nie przewapnować gleby (każda jest przecież inna). Objawem zbyt dużej ilości wapna jest przebarwianie się na żółto przestrzeni pomiędzy żyłkami na liściach.
3. Zmiażdzonymi skorupkami ściółkuję rośliny zasadolubne: kabaczka/cukinię, fasolę, groch. Oprócz tego, że takie skorupki powoli uwalniają wapń do gleby to stanowią barierę chroniącą rośliny przed ślimakami.
4. Skorupki jaj można wrzucić na kompost - odkwaszają go.
5. Wapnowanie gleby, również sproszkowanymi skorupkami zapobiega chorobom grzybowym. Szczególnie polecana czynność gdzy w poprzednich latach występowała wśród roślin kapustnych kiła kapuściana. Wapnuje się dołek przed posadzeniem sadzonek. Do wapnowania stosuje się również: Mączkę skalną, wapno z glonów, popiół drzewny.
Skorupek nie wyrzucamy są wartościowym nawozem mineralnym w naszym ogrodzie !!!
11.06.2011
Kwiaty cukinii - pierwsze w tym roku i jakie pyszne
Pierwsze kwiaty cukinii rozwinęły się już tydzień temu, po mniej więcej 45 dniach po posianiu.
Kwiaty rozwijają się rano na parę godzin. Mniej więcej w południe lub wczesnym popołudniem zamykają się. I to tyle z nimi. Można je ściąć rozwinięte, a można poczekać aż się zwiną.
Przez parę dni ścianałam rano kwiaty, do pudełka i do lodówki. Spokojnie parę dni (2-3) wytrzymują w chłodnych warunkach. Uzbierałam sobie około 12 kwiatów i zrobiłam ucztę. :-)
Wykorzystałam przepis na faszerowane kwiaty cukinii Jamiego Oliviera z książki "Jamie Olivier w domu".
Kwiaty cukinii faszerowane ricottą (tycio po mojemu)
porcja na 4 mało głodnych lub 2-3 głodnych osób
Składniki:
12 kwiatów cukinii
opakowanie serka ricotta 250g
spora garść świeżo startego parmezanu
2-3 łyżki posiekanej drobno świeżej mięty
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
skórka starta z 1 cytryny
sok z 1/2 cytryny
1/2 lub 1 łyżeczka posiekanego suszonego chilli
3 szczypty zmielonej gałki muszkatołowej
sól, pieprz do smaku
200g mąki pszennej (w tym łyżka lub dwie mąki pełnoziarnistej)
300 ml wody gazowanej
pół butelki w porywach do całej oleju do głębokiego smażenia (najlepiej rzepakowy)
W misce wymieszałam ricottę, parmezan, miętę, natkę pietruszki, skórkę z cytryny,sok z cytryny, chilli, gałkę muszkatołową i doprawiłam do smaku solą i pieprzem.
Ze środka kwiatów cukinii wyjęłam/wycięłam pręciki (są gorzkie), ostrożnie opłukałam w wodzie i delikatnie napełniłam przygotowaną masą. Kwiaty faszeruje się do miejsca gdzie płatki się stykają. Wychodzi to mniej więcej łyżeczka masy na kwiat. Jeżeli kwiaty zostały zerwane już zamknięte trudniej sie je napełnie, ale łatwiej się wtedy zamykają.
Ja większość kwiatów ściełam przed zamknięciem i kwiaty z masą nie zamknęły się. Bałam się, że podczas smażenia ser wypłynie, ale nie ładnie został w środku.
Do sporego rondla wlałam olej do głębokości 10 cm i rozgrzewałam do temperatury około 180 st. C. Olej jest gotowy do smażenia jak zaczyna charakterysztycznie trzeszczeć.
Przed smażeniem warto pamiętać o przygotowaniu łyżki cedzakowej i rozłożeniu talerzy przykrytych ręcznikami papierowymi do odsączania oleju.
W osobnej dużej misce zmieszałam mąkę i wodę gazowaną do otrzymania konsystencji ciasta naleśnikowego.
W takim cieście zanurzałam nafaszerowane kwiaty i hop do rondla. Smażyłam pojedynczo, bo rondel miałam niezbyt duży, a gdy były dwa kwiaty w garnku zaczynały się sklejać. Jeśli olej jest naprawdę gorący wystarcza kilkanaście sekund by ciasto osiągało kolor złotobrązowy. Wtedy jeszcze na kilka sekund z drugiej strony i gotowe. Wyjmujemy przy pomocy łyżki cedzakowej i kładziemy do odsączenia nadmiaru oleju na ręczniki papierowe.
Pojedynczy kwiat z ricottą był tak sycący, że wysarczyły trzy kwiaty na osobę, dla głodnych pewnie trochę więcej.
Polecam było pyszne. Wszystkie smaki wspaniale mieszały się, uzupełniały ale jednocześnie można było wyczuć każdy z osobna.
A i jeszcze jedno. Nie wylewajcie oleju po smażeniu. Jeśli się nie spalił, a rzepakowy tak szybko się nie pali, zlejcie olej do butelki do wykorzystania. Ja jeszcze filtruję taki olej przez ręcznik papierowy położony na sitku (można też użyć filtra do kawy).
Kwiaty rozwijają się rano na parę godzin. Mniej więcej w południe lub wczesnym popołudniem zamykają się. I to tyle z nimi. Można je ściąć rozwinięte, a można poczekać aż się zwiną.
Przez parę dni ścianałam rano kwiaty, do pudełka i do lodówki. Spokojnie parę dni (2-3) wytrzymują w chłodnych warunkach. Uzbierałam sobie około 12 kwiatów i zrobiłam ucztę. :-)
Wykorzystałam przepis na faszerowane kwiaty cukinii Jamiego Oliviera z książki "Jamie Olivier w domu".
Kwiaty cukinii faszerowane ricottą (tycio po mojemu)
porcja na 4 mało głodnych lub 2-3 głodnych osób
Składniki:
12 kwiatów cukinii
opakowanie serka ricotta 250g
spora garść świeżo startego parmezanu
2-3 łyżki posiekanej drobno świeżej mięty
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
skórka starta z 1 cytryny
sok z 1/2 cytryny
1/2 lub 1 łyżeczka posiekanego suszonego chilli
3 szczypty zmielonej gałki muszkatołowej
sól, pieprz do smaku
200g mąki pszennej (w tym łyżka lub dwie mąki pełnoziarnistej)
300 ml wody gazowanej
pół butelki w porywach do całej oleju do głębokiego smażenia (najlepiej rzepakowy)
W misce wymieszałam ricottę, parmezan, miętę, natkę pietruszki, skórkę z cytryny,sok z cytryny, chilli, gałkę muszkatołową i doprawiłam do smaku solą i pieprzem.
Ze środka kwiatów cukinii wyjęłam/wycięłam pręciki (są gorzkie), ostrożnie opłukałam w wodzie i delikatnie napełniłam przygotowaną masą. Kwiaty faszeruje się do miejsca gdzie płatki się stykają. Wychodzi to mniej więcej łyżeczka masy na kwiat. Jeżeli kwiaty zostały zerwane już zamknięte trudniej sie je napełnie, ale łatwiej się wtedy zamykają.
Ja większość kwiatów ściełam przed zamknięciem i kwiaty z masą nie zamknęły się. Bałam się, że podczas smażenia ser wypłynie, ale nie ładnie został w środku.
Do sporego rondla wlałam olej do głębokości 10 cm i rozgrzewałam do temperatury około 180 st. C. Olej jest gotowy do smażenia jak zaczyna charakterysztycznie trzeszczeć.
Przed smażeniem warto pamiętać o przygotowaniu łyżki cedzakowej i rozłożeniu talerzy przykrytych ręcznikami papierowymi do odsączania oleju.
W osobnej dużej misce zmieszałam mąkę i wodę gazowaną do otrzymania konsystencji ciasta naleśnikowego.
W takim cieście zanurzałam nafaszerowane kwiaty i hop do rondla. Smażyłam pojedynczo, bo rondel miałam niezbyt duży, a gdy były dwa kwiaty w garnku zaczynały się sklejać. Jeśli olej jest naprawdę gorący wystarcza kilkanaście sekund by ciasto osiągało kolor złotobrązowy. Wtedy jeszcze na kilka sekund z drugiej strony i gotowe. Wyjmujemy przy pomocy łyżki cedzakowej i kładziemy do odsączenia nadmiaru oleju na ręczniki papierowe.
Pojedynczy kwiat z ricottą był tak sycący, że wysarczyły trzy kwiaty na osobę, dla głodnych pewnie trochę więcej.
Polecam było pyszne. Wszystkie smaki wspaniale mieszały się, uzupełniały ale jednocześnie można było wyczuć każdy z osobna.
A i jeszcze jedno. Nie wylewajcie oleju po smażeniu. Jeśli się nie spalił, a rzepakowy tak szybko się nie pali, zlejcie olej do butelki do wykorzystania. Ja jeszcze filtruję taki olej przez ręcznik papierowy położony na sitku (można też użyć filtra do kawy).
3.06.2011
Moje własne cukinie rosną
Cukinie posadzone w połowie kwietnia rosną. Pojawiły się już małe kwiaty i małe cukinie.
czterocentymetrowe kwiaty cukinii - 2 czerwca |
trzycentymetrowe cukinie :-) - 2 czerwca |
Mam też pierwsze spostrzeżenia dotyczące uprawy cukini w donicach:
- Po pierwsze bardzo szybko ziemia w donicy traci wilgoć, koniecznie trzeba pamiętać o częstym podlewaniu, bo cukinie lubią wilgotną, przepuszczalną ziemię. Ja wyściółkowałam ziemię w donicy trawą żeby tak szybko nie traciła wilgoci.
- Po drugie cukinie rosnące w donicach potrzebują częstego nawożenia. Przede wszystkim co tydzień należy zasilić je azotem. Objawem niedoboru azotu jest żółknięcie liści co u mnie niestety zaczęło pojawiać się w pewnym momencie. Zastosowałam dlatego fusy z kawy - łyżkę na tydzień. Jednocześnie pamiętam o podsypaniu co 2 tygodnie 1-2 łyżeczkami zmielonych skorupek jajek - by odkwasić ziemię po kawie. Cukinie lubią odczyn obojętny.
Innymi polecanymi nawozami ekologicznymi, które zwiększają poziom azotu są:
mączka rogowa, mączka z krwi i śruta z rącznika (wszystko do kupienia w dobrych sklepach ogrodniczych).
cukinie w donicy - 2 czerwca |
Można również ściółkować roślinami motylkowymi -m.in. koniczyna, wyka, łubin, groch, fasola, soja. Rośliny motylkowe żyją w symbiozie z bakteriami asymilującymi azot z powietrza. Azot jest gromadzony w brodawkach, które tworzą się po dostaniu się bakterii brodawkowych do korzeni. dlatego uprawiając rośliny motylkowe na nawóz najlepiej nie usuwać ich korzeni, ale ucinać rośliny równo z ziemią, zostawiąc korzenie w glebie. Zielone części można stosować dościółkowania lub przeznaczyć na kompost.
2.06.2011
Nie wyrzucajcie wczorajszych truskawek!
Kupując truskawki nie zawsze zjadamy wszystkie. Część pozostaje do następnego dnia i wyglądają już tak atrakcyjnie. Są wtedy lekko matowe i podwiędnięte.
Ale stop! Nie wyrzucamy, bo z takich truskaweczek można zrobić wiele pyszności.
1. Cocktail. Przede wszystkim cocktaile - z mlekiem, kefirem, śmietaną. Posłodzone cukrem lub syropem lub miodem, nieposłodzone, z dodatkiem innych owoców, np. banana. Co tylko lubimy.
2. Dżemik lub konfitury. Odszypułkowane i umyte wkładam do malaksera (mój synek nie lubi owoców w całości w dżemie) i miksuję chwilę. Potem przerzucam na patelnię i dodaję cukru w proporcji na 100g owoców - 30g cukru. Dżemik nie jest wtedy za słodki. Zmiksowane owoce smażę na średnio wolnym ogniu przez maks 15 minut i przelewam do wyparzonego słoiczka. Dżemik osiąga wtedy fajną lekko płynną konsystencję. Wycieram brzeg słoiczka czystą ściereczką, zamykam i hop do góry nogami aż nie wystygnie - stara metoda zamykania słoiczków.
3. Polewa do różności. Truskawki miksujemy w malakserze lub blenderze (tu pewnie troszkę wody trzeba dodać) dosładzamy do smaku i mamy wspaniałą polewkę do naleśników, lodów, ciast i innych pyszności.
To moje metody na wykorzystywanie wczorajszych truskawek. A Wasze?
Pamiętajmy nie wyrzycamy jedzenia. Szanujmy to co ziemia urodziła, a rolnik czy ogrodnik wyhodował.
Ale stop! Nie wyrzucamy, bo z takich truskaweczek można zrobić wiele pyszności.
1. Cocktail. Przede wszystkim cocktaile - z mlekiem, kefirem, śmietaną. Posłodzone cukrem lub syropem lub miodem, nieposłodzone, z dodatkiem innych owoców, np. banana. Co tylko lubimy.
2. Dżemik lub konfitury. Odszypułkowane i umyte wkładam do malaksera (mój synek nie lubi owoców w całości w dżemie) i miksuję chwilę. Potem przerzucam na patelnię i dodaję cukru w proporcji na 100g owoców - 30g cukru. Dżemik nie jest wtedy za słodki. Zmiksowane owoce smażę na średnio wolnym ogniu przez maks 15 minut i przelewam do wyparzonego słoiczka. Dżemik osiąga wtedy fajną lekko płynną konsystencję. Wycieram brzeg słoiczka czystą ściereczką, zamykam i hop do góry nogami aż nie wystygnie - stara metoda zamykania słoiczków.
to moje pierwsze tegoroczne ekspresowe truskawkowe konfitury |
3. Polewa do różności. Truskawki miksujemy w malakserze lub blenderze (tu pewnie troszkę wody trzeba dodać) dosładzamy do smaku i mamy wspaniałą polewkę do naleśników, lodów, ciast i innych pyszności.
To moje metody na wykorzystywanie wczorajszych truskawek. A Wasze?
Pamiętajmy nie wyrzycamy jedzenia. Szanujmy to co ziemia urodziła, a rolnik czy ogrodnik wyhodował.
30.05.2011
Ciekawe w TV na ten tydzień 30.05 - 05.06
Jak zwykle najbardziej interesują mnie dokumenty. W tym tygodniu postaram się obejrzeć:
poniedziałek
21.45 - Planete - Toksyczna Somalia.
środa 1.06
20.45 - Planete - Transgeniczne łososie i bezbronne motyle.
sobota 4.06
16.20 - Planete - Wyrok na bioróżnorodność
23.00 - Kuchnia tv - Owoc pożądania.
niedziela 5.06
11.35 - Kuchnia tv - Owoc pożądania.
14.55 - Planete: Jedz, nim zgnije. (**) Widziałam i bardzo polecam. Dokument o wyrzucaniu żywności w USA i osobach żywiących się tym co znajdą w śmietnikach - wcale nie bezdomnych.
moja punktacja programów, które obejrzałam i polecam:
* - ciekawe
** - super ciekawe
poniedziałek
21.45 - Planete - Toksyczna Somalia.
środa 1.06
20.45 - Planete - Transgeniczne łososie i bezbronne motyle.
sobota 4.06
16.20 - Planete - Wyrok na bioróżnorodność
23.00 - Kuchnia tv - Owoc pożądania.
niedziela 5.06
11.35 - Kuchnia tv - Owoc pożądania.
14.55 - Planete: Jedz, nim zgnije. (**) Widziałam i bardzo polecam. Dokument o wyrzucaniu żywności w USA i osobach żywiących się tym co znajdą w śmietnikach - wcale nie bezdomnych.
moja punktacja programów, które obejrzałam i polecam:
* - ciekawe
** - super ciekawe
27.05.2011
Zapiekanka "nawinie" - łatwa
Nie pamiętam kto pierwszy wymyślił tą nazwę, ale chyba był to mój tata. Tak przypadła nam do gustu, że używamy jej w odniesieniu do wielu potraw, które w zależności od zawartości lodówki mogą mieć różny skład.
Do dzisiejszej zapiekanki nawinęły mi się pod rękę:
3-4 ziemniaki
1 czerwona papryka
1-2 małe cukinie
4-5 pieczarek
3 wyfiletowne udka z kurczaka (oczywiście opcjonalnie)
1 puszka całych pomidorów bez skóry
1/2 cebuli
2 kostki zamrożonego bulionu warzywnego
20 dkg sera żółtego
1-2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczka suszonego chilli
zioła świeże 1 łyżka: tymianek, oregano
sól, pieprz
Ziemniaki podgotować (około 8 minut) w całości, nie obierając i nie soląc nawet wody (dzięki temu wodą można po wystudzeniu podlać kwiaty vel. warzywa). Nie ma potrzeby solić wody bo i tak soli się porządnie każdą warstwę zapiekanki.
Po podgotowaniu ziemniaki pokroić na centymetrowe plasterki.
Po wstawieniu ziemniaków najlepiej zająć się przygotowaniem sosu: na dużej patelni podsmażyć na łyżce oliwy pokrojoną w kostkę cebulkę, 1/2 łyżeczkę chilli, po chwili dodać posiekany lub z praski czosnek a następnie jak cebula i czosnek zeszklą się dodać puszkę pomidorów w całości. Ja jeszcze do puszki wlewam 1/2 szklanki wody by wypłukać resztkę soku i wlewam do sosu. Następnie dodać 2 kostki zamrożonego bulionu, przykryć i gotować na wolnym ogniu 20 minut. Pod koniec gotowania dodać posiekane zioła, dosoliłam i doprawić pieprzem do smaku. Jeśli pomidory same nie rozpadły się w trakcie gotowania można je trochę zmiażdżyć widelcem.
Kiedy sos się dusił, paprykę pokroiłam na spore kawałki (oczywiście uprzednio myjąc i wyjmując gniazdo nasienne), cukinie na centymertowe podłużne plasterki i obydwa warzywa zgrilowałam na patelni.
Wyfiletowane udka pokroiłam na spore kawałki (szerokości około 2,5 - 3 cm) i podsmażyłam na 1/2 łyżki oleju.
Pokrojone w plasterki pieczerki podsmażyłam na oleju.
Ser żółty starłam na grubej tarce.
Teraz zaczynamy układać warstwy. Najpierw posmarowałam spód oliwą z oliwek, potem warstwa pokrojonych ziemniaków (połowa) i solimy, warstwa cukinii i solimy, warstwa kurczaka i solimy, warstwa papryki i pieczarek i solimy i na koniec ziemniaki i solimy. Teraz wszystko można polać 2-3 łyżkami oliwy, a następnie wlewamy nasz sosik pomidorowy i jeszcze posypujemy tartym żółtym serem.
Zapiekankę wkładam na około 30 minut i nastawiam piekarnik na 180 stopni z termoobiegiem (włączam dopiero jak wstawiam zapiekankę). Jak ser żółty jest ładnie przyrumieniony obiad jest gotowy.
W zależności od fantazji i pory roku można dodać zgrilowany bakłażan, surowe pomidory, podgotowaną fasolkę szparagową, podgotowane brokuły itd. Można przygotować wersje z różnymi mięsami lub wersję bezmięsną.
Polecam, mniam!
zapiekanka "Nawinie" |
Do dzisiejszej zapiekanki nawinęły mi się pod rękę:
3-4 ziemniaki
1 czerwona papryka
1-2 małe cukinie
4-5 pieczarek
3 wyfiletowne udka z kurczaka (oczywiście opcjonalnie)
1 puszka całych pomidorów bez skóry
1/2 cebuli
2 kostki zamrożonego bulionu warzywnego
20 dkg sera żółtego
1-2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczka suszonego chilli
zioła świeże 1 łyżka: tymianek, oregano
sól, pieprz
Ziemniaki podgotować (około 8 minut) w całości, nie obierając i nie soląc nawet wody (dzięki temu wodą można po wystudzeniu podlać kwiaty vel. warzywa). Nie ma potrzeby solić wody bo i tak soli się porządnie każdą warstwę zapiekanki.
Po podgotowaniu ziemniaki pokroić na centymetrowe plasterki.
Po wstawieniu ziemniaków najlepiej zająć się przygotowaniem sosu: na dużej patelni podsmażyć na łyżce oliwy pokrojoną w kostkę cebulkę, 1/2 łyżeczkę chilli, po chwili dodać posiekany lub z praski czosnek a następnie jak cebula i czosnek zeszklą się dodać puszkę pomidorów w całości. Ja jeszcze do puszki wlewam 1/2 szklanki wody by wypłukać resztkę soku i wlewam do sosu. Następnie dodać 2 kostki zamrożonego bulionu, przykryć i gotować na wolnym ogniu 20 minut. Pod koniec gotowania dodać posiekane zioła, dosoliłam i doprawić pieprzem do smaku. Jeśli pomidory same nie rozpadły się w trakcie gotowania można je trochę zmiażdżyć widelcem.
Kiedy sos się dusił, paprykę pokroiłam na spore kawałki (oczywiście uprzednio myjąc i wyjmując gniazdo nasienne), cukinie na centymertowe podłużne plasterki i obydwa warzywa zgrilowałam na patelni.
Wyfiletowane udka pokroiłam na spore kawałki (szerokości około 2,5 - 3 cm) i podsmażyłam na 1/2 łyżki oleju.
Pokrojone w plasterki pieczerki podsmażyłam na oleju.
Ser żółty starłam na grubej tarce.
Teraz zaczynamy układać warstwy. Najpierw posmarowałam spód oliwą z oliwek, potem warstwa pokrojonych ziemniaków (połowa) i solimy, warstwa cukinii i solimy, warstwa kurczaka i solimy, warstwa papryki i pieczarek i solimy i na koniec ziemniaki i solimy. Teraz wszystko można polać 2-3 łyżkami oliwy, a następnie wlewamy nasz sosik pomidorowy i jeszcze posypujemy tartym żółtym serem.
Zapiekankę wkładam na około 30 minut i nastawiam piekarnik na 180 stopni z termoobiegiem (włączam dopiero jak wstawiam zapiekankę). Jak ser żółty jest ładnie przyrumieniony obiad jest gotowy.
W zależności od fantazji i pory roku można dodać zgrilowany bakłażan, surowe pomidory, podgotowaną fasolkę szparagową, podgotowane brokuły itd. Można przygotować wersje z różnymi mięsami lub wersję bezmięsną.
Polecam, mniam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)