Jak zwykle najbardziej interesują mnie dokumenty. W tym tygodniu postaram się obejrzeć:
poniedziałek
21.45 - Planete - Toksyczna Somalia.
środa 1.06
20.45 - Planete - Transgeniczne łososie i bezbronne motyle.
sobota 4.06
16.20 - Planete - Wyrok na bioróżnorodność
23.00 - Kuchnia tv - Owoc pożądania.
niedziela 5.06
11.35 - Kuchnia tv - Owoc pożądania.
14.55 - Planete: Jedz, nim zgnije. (**) Widziałam i bardzo polecam. Dokument o wyrzucaniu żywności w USA i osobach żywiących się tym co znajdą w śmietnikach - wcale nie bezdomnych.
moja punktacja programów, które obejrzałam i polecam:
* - ciekawe
** - super ciekawe
znajdziesz tu: wskazówki jak na balkonie uprawiać warzywa, proste i sprawdzone przepisy kulinarne, domowe porady, pomysły na prezenty, informacje o sprawdzonych przeze mnie miejscach, wydarzeniach i produktach
30.05.2011
27.05.2011
Zapiekanka "nawinie" - łatwa
Nie pamiętam kto pierwszy wymyślił tą nazwę, ale chyba był to mój tata. Tak przypadła nam do gustu, że używamy jej w odniesieniu do wielu potraw, które w zależności od zawartości lodówki mogą mieć różny skład.
Do dzisiejszej zapiekanki nawinęły mi się pod rękę:
3-4 ziemniaki
1 czerwona papryka
1-2 małe cukinie
4-5 pieczarek
3 wyfiletowne udka z kurczaka (oczywiście opcjonalnie)
1 puszka całych pomidorów bez skóry
1/2 cebuli
2 kostki zamrożonego bulionu warzywnego
20 dkg sera żółtego
1-2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczka suszonego chilli
zioła świeże 1 łyżka: tymianek, oregano
sól, pieprz
Ziemniaki podgotować (około 8 minut) w całości, nie obierając i nie soląc nawet wody (dzięki temu wodą można po wystudzeniu podlać kwiaty vel. warzywa). Nie ma potrzeby solić wody bo i tak soli się porządnie każdą warstwę zapiekanki.
Po podgotowaniu ziemniaki pokroić na centymetrowe plasterki.
Po wstawieniu ziemniaków najlepiej zająć się przygotowaniem sosu: na dużej patelni podsmażyć na łyżce oliwy pokrojoną w kostkę cebulkę, 1/2 łyżeczkę chilli, po chwili dodać posiekany lub z praski czosnek a następnie jak cebula i czosnek zeszklą się dodać puszkę pomidorów w całości. Ja jeszcze do puszki wlewam 1/2 szklanki wody by wypłukać resztkę soku i wlewam do sosu. Następnie dodać 2 kostki zamrożonego bulionu, przykryć i gotować na wolnym ogniu 20 minut. Pod koniec gotowania dodać posiekane zioła, dosoliłam i doprawić pieprzem do smaku. Jeśli pomidory same nie rozpadły się w trakcie gotowania można je trochę zmiażdżyć widelcem.
Kiedy sos się dusił, paprykę pokroiłam na spore kawałki (oczywiście uprzednio myjąc i wyjmując gniazdo nasienne), cukinie na centymertowe podłużne plasterki i obydwa warzywa zgrilowałam na patelni.
Wyfiletowane udka pokroiłam na spore kawałki (szerokości około 2,5 - 3 cm) i podsmażyłam na 1/2 łyżki oleju.
Pokrojone w plasterki pieczerki podsmażyłam na oleju.
Ser żółty starłam na grubej tarce.
Teraz zaczynamy układać warstwy. Najpierw posmarowałam spód oliwą z oliwek, potem warstwa pokrojonych ziemniaków (połowa) i solimy, warstwa cukinii i solimy, warstwa kurczaka i solimy, warstwa papryki i pieczarek i solimy i na koniec ziemniaki i solimy. Teraz wszystko można polać 2-3 łyżkami oliwy, a następnie wlewamy nasz sosik pomidorowy i jeszcze posypujemy tartym żółtym serem.
Zapiekankę wkładam na około 30 minut i nastawiam piekarnik na 180 stopni z termoobiegiem (włączam dopiero jak wstawiam zapiekankę). Jak ser żółty jest ładnie przyrumieniony obiad jest gotowy.
W zależności od fantazji i pory roku można dodać zgrilowany bakłażan, surowe pomidory, podgotowaną fasolkę szparagową, podgotowane brokuły itd. Można przygotować wersje z różnymi mięsami lub wersję bezmięsną.
Polecam, mniam!
zapiekanka "Nawinie" |
Do dzisiejszej zapiekanki nawinęły mi się pod rękę:
3-4 ziemniaki
1 czerwona papryka
1-2 małe cukinie
4-5 pieczarek
3 wyfiletowne udka z kurczaka (oczywiście opcjonalnie)
1 puszka całych pomidorów bez skóry
1/2 cebuli
2 kostki zamrożonego bulionu warzywnego
20 dkg sera żółtego
1-2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczka suszonego chilli
zioła świeże 1 łyżka: tymianek, oregano
sól, pieprz
Ziemniaki podgotować (około 8 minut) w całości, nie obierając i nie soląc nawet wody (dzięki temu wodą można po wystudzeniu podlać kwiaty vel. warzywa). Nie ma potrzeby solić wody bo i tak soli się porządnie każdą warstwę zapiekanki.
Po podgotowaniu ziemniaki pokroić na centymetrowe plasterki.
Po wstawieniu ziemniaków najlepiej zająć się przygotowaniem sosu: na dużej patelni podsmażyć na łyżce oliwy pokrojoną w kostkę cebulkę, 1/2 łyżeczkę chilli, po chwili dodać posiekany lub z praski czosnek a następnie jak cebula i czosnek zeszklą się dodać puszkę pomidorów w całości. Ja jeszcze do puszki wlewam 1/2 szklanki wody by wypłukać resztkę soku i wlewam do sosu. Następnie dodać 2 kostki zamrożonego bulionu, przykryć i gotować na wolnym ogniu 20 minut. Pod koniec gotowania dodać posiekane zioła, dosoliłam i doprawić pieprzem do smaku. Jeśli pomidory same nie rozpadły się w trakcie gotowania można je trochę zmiażdżyć widelcem.
Kiedy sos się dusił, paprykę pokroiłam na spore kawałki (oczywiście uprzednio myjąc i wyjmując gniazdo nasienne), cukinie na centymertowe podłużne plasterki i obydwa warzywa zgrilowałam na patelni.
Wyfiletowane udka pokroiłam na spore kawałki (szerokości około 2,5 - 3 cm) i podsmażyłam na 1/2 łyżki oleju.
Pokrojone w plasterki pieczerki podsmażyłam na oleju.
Ser żółty starłam na grubej tarce.
Teraz zaczynamy układać warstwy. Najpierw posmarowałam spód oliwą z oliwek, potem warstwa pokrojonych ziemniaków (połowa) i solimy, warstwa cukinii i solimy, warstwa kurczaka i solimy, warstwa papryki i pieczarek i solimy i na koniec ziemniaki i solimy. Teraz wszystko można polać 2-3 łyżkami oliwy, a następnie wlewamy nasz sosik pomidorowy i jeszcze posypujemy tartym żółtym serem.
Zapiekankę wkładam na około 30 minut i nastawiam piekarnik na 180 stopni z termoobiegiem (włączam dopiero jak wstawiam zapiekankę). Jak ser żółty jest ładnie przyrumieniony obiad jest gotowy.
W zależności od fantazji i pory roku można dodać zgrilowany bakłażan, surowe pomidory, podgotowaną fasolkę szparagową, podgotowane brokuły itd. Można przygotować wersje z różnymi mięsami lub wersję bezmięsną.
Polecam, mniam!
Hodowca ziemniaków odc. 4
Oj ziemniaczki rosną. Dwukrotnie dosypywałam do tej donicy ziemi i zobaczcie jak już wyrosły. A zasadziłam je 15 kwietnia. Niektórzy, co dopiero wczoraj odkryłam, dosypują zamiast ziemi siano, co na pewno jest tańszą metodą. Oczywiście pierwsze sadzenie powinno być w normalnej ziemi.
Moje ziemniaczki pierwsze chłodne noce przetrwały w domu. Ale jak tylko zrobiło się cieplej mieszkają sobie na zewnątrz. I rosną.
Nawet nie wyglądają tak źle. Mogą uchodzić za roślinę dekoracyjną. Od czasu do czasu podsypuję moje ziemniaczane uprawy zakwaszającą kawą lub podlewam drugim przelaniem fusów z kawy. Rozcieńczonym mniej więcej 2/3 wody. Nie chcę zbyt mocną, żeby nie spalić. Ale to moja własna inicjatywa.
Już widać pąki kwiatowe.
Ciekawe kiedy zakwitną. Podobno wtedy można już powolutku wykopywać co większe młode ziemniaki.
Muszę się przyznać, że zachęcona szybkim przyrostem ziemniacznej rośliny "nastawiłam" jeszcze dwie donice, największe jakie miałam.
Moje ziemniaczki pierwsze chłodne noce przetrwały w domu. Ale jak tylko zrobiło się cieplej mieszkają sobie na zewnątrz. I rosną.
Nawet nie wyglądają tak źle. Mogą uchodzić za roślinę dekoracyjną. Od czasu do czasu podsypuję moje ziemniaczane uprawy zakwaszającą kawą lub podlewam drugim przelaniem fusów z kawy. Rozcieńczonym mniej więcej 2/3 wody. Nie chcę zbyt mocną, żeby nie spalić. Ale to moja własna inicjatywa.
Już widać pąki kwiatowe.
Ciekawe kiedy zakwitną. Podobno wtedy można już powolutku wykopywać co większe młode ziemniaki.
Muszę się przyznać, że zachęcona szybkim przyrostem ziemniacznej rośliny "nastawiłam" jeszcze dwie donice, największe jakie miałam.
26.05.2011
Ogród - nauka szacunku i cierpliwości wobec przyrody
Po blisko trzech tygodniach zajmowania się moim poletkiem wiem na pewno, że w przypadku przyrody nie można się spieszyć.
Jałowa ziemia nie stanie się super urodzajna w jeden dzień - chyba, że nawieziesz wywrotkę czarnoziemu. Ale to raczej droga opcja. Ilość kompostu, który samodzielnie można przygotować też jest ograniczona w czasie. Cierpliwość jest dlatego cechą, którą powinien posiadać eko ogrodnik.
Trawa w ogródku, która wygląda marnie nie ulegnie stałej poprawie w szybkim czasie. Oczywiście można podsypać chemiczne nawozy, ale to polepszy jej stan na krótko. To co naprawdę zadziała w długim okresie jest powolne budowanie żyznej warstwy próchnicy.
Ziemia w ogrodzie nie powinna być goła, dlatego najlepiej ściółkować i sadzić rośliny okrywowe a na grządkach warzywnych sadzić uprawy współrzędne.
Okryta gleba pozostanie wilgotna, próchnica nie będzie wietrzeć a chwasty będą zagłuszane naszymi uprawami.
Dbajmy o naszą glebę z szacunkiem i powoli a odwdzięczy się nam wspaniałymi plonami. Pamietajmy, że zbyt wiele już lat eskploatowaliśmy ziemię uprawną, wyjaławiając ją. Teraz bez intensywnego nawożenia nie bylibyśmy w stanie uzystkać takich plonów by wyżywić ludzi na ziemi.
Ostatnio gdzieś wyczytałam, już nie pamiętam gdzie, że na jednego człowieka na świecie przypada w tej chwili 1 ha ziemi uprawnej na wszystko od zboża po drzewa owocowe. Obszar ten zmniejsza się co roku z powodu pustynnienia gleby i odralniania na cele budowlane i przemysłowe. Każdy z nas jest odpowiedzialny za taki stan: począwszy od wyrzucania/marnowania jedzenia po lekkomyślne podejście do problemu wyżywienia świata. My w krajach bogatej północy nie musimy się martwić jeszcze o jedzenie, a powinniśmy zacząć o tym myśleć.
A moje roślinki rosną. Ziemi kompostowej, którą moim ogrodowi gospodarze przygotowali zaczęło już ubywać. Postanowiłam dlatego zastosować tym razem inną metodę przygotowania miejsca pod następne sadzonki. Wykorzystałam metodę punktową wykopując rowki o głębokości 25-30 cm. Puste miejsce wypełniłam ziemią kompostową.
W tak przygotowanych rowkach zasadziłam podrośnięte kukurydze mniej więcej co 40 cm oraz w ramach upraw współrzędnych groszek cukrowy.
Z nasionek posianych dwa tygodnie temu pojawiły się cukinie, nasturcje, parę kalarepek oraz centymetrowe listki marchewki. A rzodkiewki rosną, już zaczęły wypuszczać regularne listki, na razie tycie. Z tych, które wsadziłam gdy przerywałam zbyt gęsto rosnące rzodkiewki przeżyły prawie wszystkie i może coś z nich będzie.
Truskawki, które w zeszłym tygodniu wyglądały mizernie widać, że przyjęły się i nabrały trochę krzepy. Dodatkowo ponownie uszczknęła kwiaty, bo co mi po jednej truskawce , lepiej jak roślinka się wzmocni.
Drugą grządkę, gdzie rośnie kukurydza z fasolą oraz kukurydza z grochem ściółkowałam. Rano, gdy pojawiłam się w ogrodzie wyrwałam wszystkie dostępne pokrzywy oraz trochę dużych chwastów, rozłożyłam to wszystko na słońcu by jak najbardziej wyschły. Podlałam grządkę wcześniej aby nie ściółkować mokrej ziemi.
Po południu pocięłam pokrzywy i chwasty (obowiązkowo odciełam korzenie, które powędrowały na kompostownik) i wyściółkowałam moje uprawy, zostawiając roślinkom trochę miejsca wokół by dać glebie możliwość stykania się z powietrzem.
Powinnam poczekać aż wyrwane pokrzywy i chwasty porządnie wyschną, ale niestety moje grządki mogę odwiedzać tylko raz w tygodniu a nie chciałam zostawiać roślinek na pastwę suszy i rosnących chwastów.
Po całym zabiegu grządki zostały ponownie podlane.
Ściółkowanie pokrzywami
Pokrzywy mają wiele zalet ale teraz napiszę tylko o tych zwiążanych za ściółkoweniem. Dla eko ogrodnika pokrzywy są bardzo pożytecznymi roślinami. Pokrzywy można ścinać nieprzerwanie. Ta roślina znacznie podnosi jakość próchnicy i jest niezmiernie lubiana przez dżdżownice. A my lubimy dżdżownice :-). Pokrzywa jest też skarbnicą minerałów. Zawiera: żelazo, magnez, wapń, krzem, mangan. Dzięki wyściółkowaniu pokrzywami poprawimy jakość gleby - powoli tworzy się próchnica a cenne składniki będą wracały do gleby tam właśnie gdzie tego potrzebujemy.
Wyrywanie pokrzyw
Założenie zwykłych, materiałowych rękawic ogrodniczych może być niewystarczające przy wyrywaniu. Kolce pokrzyw mogą je przebić. Ja dodatkowo chwytam pokrzywę przez zwykłą torebkę foliową, którą można jeszcze raz lub dwa razy złożyć.
Jałowa ziemia nie stanie się super urodzajna w jeden dzień - chyba, że nawieziesz wywrotkę czarnoziemu. Ale to raczej droga opcja. Ilość kompostu, który samodzielnie można przygotować też jest ograniczona w czasie. Cierpliwość jest dlatego cechą, którą powinien posiadać eko ogrodnik.
Trawa w ogródku, która wygląda marnie nie ulegnie stałej poprawie w szybkim czasie. Oczywiście można podsypać chemiczne nawozy, ale to polepszy jej stan na krótko. To co naprawdę zadziała w długim okresie jest powolne budowanie żyznej warstwy próchnicy.
Ziemia w ogrodzie nie powinna być goła, dlatego najlepiej ściółkować i sadzić rośliny okrywowe a na grządkach warzywnych sadzić uprawy współrzędne.
Okryta gleba pozostanie wilgotna, próchnica nie będzie wietrzeć a chwasty będą zagłuszane naszymi uprawami.
Dbajmy o naszą glebę z szacunkiem i powoli a odwdzięczy się nam wspaniałymi plonami. Pamietajmy, że zbyt wiele już lat eskploatowaliśmy ziemię uprawną, wyjaławiając ją. Teraz bez intensywnego nawożenia nie bylibyśmy w stanie uzystkać takich plonów by wyżywić ludzi na ziemi.
przygotowane pole pod warzywa |
Ostatnio gdzieś wyczytałam, już nie pamiętam gdzie, że na jednego człowieka na świecie przypada w tej chwili 1 ha ziemi uprawnej na wszystko od zboża po drzewa owocowe. Obszar ten zmniejsza się co roku z powodu pustynnienia gleby i odralniania na cele budowlane i przemysłowe. Każdy z nas jest odpowiedzialny za taki stan: począwszy od wyrzucania/marnowania jedzenia po lekkomyślne podejście do problemu wyżywienia świata. My w krajach bogatej północy nie musimy się martwić jeszcze o jedzenie, a powinniśmy zacząć o tym myśleć.
A moje roślinki rosną. Ziemi kompostowej, którą moim ogrodowi gospodarze przygotowali zaczęło już ubywać. Postanowiłam dlatego zastosować tym razem inną metodę przygotowania miejsca pod następne sadzonki. Wykorzystałam metodę punktową wykopując rowki o głębokości 25-30 cm. Puste miejsce wypełniłam ziemią kompostową.
nowe grządki |
W tak przygotowanych rowkach zasadziłam podrośnięte kukurydze mniej więcej co 40 cm oraz w ramach upraw współrzędnych groszek cukrowy.
Z nasionek posianych dwa tygodnie temu pojawiły się cukinie, nasturcje, parę kalarepek oraz centymetrowe listki marchewki. A rzodkiewki rosną, już zaczęły wypuszczać regularne listki, na razie tycie. Z tych, które wsadziłam gdy przerywałam zbyt gęsto rosnące rzodkiewki przeżyły prawie wszystkie i może coś z nich będzie.
Truskawki, które w zeszłym tygodniu wyglądały mizernie widać, że przyjęły się i nabrały trochę krzepy. Dodatkowo ponownie uszczknęła kwiaty, bo co mi po jednej truskawce , lepiej jak roślinka się wzmocni.
Drugą grządkę, gdzie rośnie kukurydza z fasolą oraz kukurydza z grochem ściółkowałam. Rano, gdy pojawiłam się w ogrodzie wyrwałam wszystkie dostępne pokrzywy oraz trochę dużych chwastów, rozłożyłam to wszystko na słońcu by jak najbardziej wyschły. Podlałam grządkę wcześniej aby nie ściółkować mokrej ziemi.
Po południu pocięłam pokrzywy i chwasty (obowiązkowo odciełam korzenie, które powędrowały na kompostownik) i wyściółkowałam moje uprawy, zostawiając roślinkom trochę miejsca wokół by dać glebie możliwość stykania się z powietrzem.
kukurydza |
Powinnam poczekać aż wyrwane pokrzywy i chwasty porządnie wyschną, ale niestety moje grządki mogę odwiedzać tylko raz w tygodniu a nie chciałam zostawiać roślinek na pastwę suszy i rosnących chwastów.
Po całym zabiegu grządki zostały ponownie podlane.
teraz nie widać gdzie ściółka a gdzie uprawy :-) |
Ściółkowanie pokrzywami
Pokrzywy mają wiele zalet ale teraz napiszę tylko o tych zwiążanych za ściółkoweniem. Dla eko ogrodnika pokrzywy są bardzo pożytecznymi roślinami. Pokrzywy można ścinać nieprzerwanie. Ta roślina znacznie podnosi jakość próchnicy i jest niezmiernie lubiana przez dżdżownice. A my lubimy dżdżownice :-). Pokrzywa jest też skarbnicą minerałów. Zawiera: żelazo, magnez, wapń, krzem, mangan. Dzięki wyściółkowaniu pokrzywami poprawimy jakość gleby - powoli tworzy się próchnica a cenne składniki będą wracały do gleby tam właśnie gdzie tego potrzebujemy.
Wyrywanie pokrzyw
Założenie zwykłych, materiałowych rękawic ogrodniczych może być niewystarczające przy wyrywaniu. Kolce pokrzyw mogą je przebić. Ja dodatkowo chwytam pokrzywę przez zwykłą torebkę foliową, którą można jeszcze raz lub dwa razy złożyć.
23.05.2011
Ciekawe w TV na ten tydzień
Jak zwykle w Planete i w innych kanałach w tym tygodniu ciekawe dokumenty. Ja zaznaczyłam programy do obejrzenia lub nagrania:
Wtorek:
23.30 - Kuchnia TV: Wyhodowane z miłością, odc.4 Maliny
Środa 25.05
14.55 - Kuchnia TV - Wyhodowane z miłością, odc.4 Maliny
18.55 - Domo: Warzywny ogródek odc.1
20.45 - Planete: Naukowcy pod ostrzałem. Pułapki Inżynierii Genetycznej.
21.50 - Planete: Do kogo należą nasze geny?
Czwartek 26.05
8.20 - Domo: Warzywny ogródek odc.1
18.55 - Domo: Warzywny ogródek odc. 2
Piątek 27.05
8.20 - Domo: Warzywny ogródek odc. 2
18.55 - Domo: Warzywny ogródek odc. 3
21.45 - Planete: Bałagan, czyli wszystko w porządku. (*) Widziałam już, ciekawe.
Niedziela 29.05
15.50 - Planete: Jean-Michel Basquiat
22.45 - Planete: Jedz, nim zgnije. (**) Widziałam i bardzo polecam. Dokument o wyrzucaniu żywności w USA i osobach żywiących się tym co znajdą w śmietnikach - wcale nie bezdomnych.
moja punktacja programów, które obejrzałam i polecam:
* - ciekawe
** - super ciekawe
Wtorek:
23.30 - Kuchnia TV: Wyhodowane z miłością, odc.4 Maliny
Środa 25.05
14.55 - Kuchnia TV - Wyhodowane z miłością, odc.4 Maliny
18.55 - Domo: Warzywny ogródek odc.1
20.45 - Planete: Naukowcy pod ostrzałem. Pułapki Inżynierii Genetycznej.
21.50 - Planete: Do kogo należą nasze geny?
Czwartek 26.05
8.20 - Domo: Warzywny ogródek odc.1
18.55 - Domo: Warzywny ogródek odc. 2
Piątek 27.05
8.20 - Domo: Warzywny ogródek odc. 2
18.55 - Domo: Warzywny ogródek odc. 3
21.45 - Planete: Bałagan, czyli wszystko w porządku. (*) Widziałam już, ciekawe.
Niedziela 29.05
15.50 - Planete: Jean-Michel Basquiat
22.45 - Planete: Jedz, nim zgnije. (**) Widziałam i bardzo polecam. Dokument o wyrzucaniu żywności w USA i osobach żywiących się tym co znajdą w śmietnikach - wcale nie bezdomnych.
moja punktacja programów, które obejrzałam i polecam:
* - ciekawe
** - super ciekawe
Uprawa warzyw i owoców - uczę się
Mniej więcej po tygodniu (w ostatni piątek, dziś jest poniedziałek) odwiedziłam moje warzywno-owocowe grządki . Buuu. Obraz nie był pocieszający choć moi wspaniali gospodarze podlewali jak tylko mogli.
Jedynymi nasionkami, które wykiełkowały były rzodkiewki lub kalarepa. Nie wiem bo przy kiełkujących nasionach nie jestem w stanie odróżnić jednego od drugiego, a oczywiście nie pomyślałam żeby opisać co gdzie posiałam. Następnym razem będę pamiętać (nauka nr 1). Ale nic to, przerwałam siewki, tak jakby to były rzodkiewki, ale ponieważ nie lubię wyrzucać wsadziałam wyciągnięte kiełki w innym miejscu. Może wyrosną.
Parę dni wcześniej wyczytałam, że przesadzając truskawki trzeba je wkopać tak by nasada liści nie była pod ziemią (nauka nr 2). No i przyjrzałam się przesadzonym truskawkom, które wyglądały jak obraz nędzy i rozpaczy, nienajlepiej je posadziłam. Delikatnie poprawiłam zasadzenie tak by było prawidłowo oraz uszczknęłam kwiaty by zmaltretowane roślinki wzmacniały się a nie wysilały dla owoców.
Przygotowana przeze mnie poprzednio wysoka grządka była fajna, ale jakoś tak wydała mi się totalnie niepraktyczna, bo podlewając cała woda spływała z niej wypłukując dobrą ziemię. Postanowiłam więc obudować grządki na razie czymś prowizorycznym by zabezpieczyć je przed osuwaniem i spłukiwaniem (nauka nr 3). Ponadto lepiej wykorzystałam miejsce bo tam gdzie był spadek powstał teraz dodatkowy kawałek grządki. Brzeg zabezpieczyłam ofiarowanymi mi przez gospodarza deskami oraz glinianymi kaflami. Pewnego dnia wymienię to wszystko na ładne cegły z odzysku.
Ostatnim punktem planu dnia było przygotowanie kolejnej grządki o wymiarach 150 x 90 cm. Tym razem już od początku obudowałam brzegi. No i oczywiście tradycyjnie było karczowanie trawy, wymiana jałowej ziemi na ziemię kompostową, itp., itd.
Na nowej grządce pojawiły się wcześniej wychodowane przeze mnie z nasionek: kukurydza, fasola szparagowa tyczna i groch. Wyczytałam, że kukurydza i fasola oraz kukurydza i groch bardzo dobrze ze sobą koegzystują. Posadziałam je na przemian, najpierw kukurydza i fasola, a dalej kukurydza i groch, czyli zastosowała uprawę współrzędną. Oczywiście groch i fasola nie rosną zaraz obok siebie bo podobno nie są najlepszymi sąsiadami.
Mam nadzieję, że posadziłam kukurydzę cukrową, a nie pastewną :-). Wykorzystałam po prostu nasiona kukurydzy, które kiedyś kupiłam na kiełki. Jakoś kiełki z kukurydzy nie przypadły mi do gustu - mają słodkawo-mdły smak.
Znowu narobiłam się przy kopaniu jak dzika, ale jaka z tego przyjemność i mam nadzieję w przyszłości coś smacznego i zdrowego.
Plan na następny raz: wyściółkować podrośnięte uprawy trawą, przygotować trzecią grządkę. Co więcej, to się okaże w praniu.
Jedynymi nasionkami, które wykiełkowały były rzodkiewki lub kalarepa. Nie wiem bo przy kiełkujących nasionach nie jestem w stanie odróżnić jednego od drugiego, a oczywiście nie pomyślałam żeby opisać co gdzie posiałam. Następnym razem będę pamiętać (nauka nr 1). Ale nic to, przerwałam siewki, tak jakby to były rzodkiewki, ale ponieważ nie lubię wyrzucać wsadziałam wyciągnięte kiełki w innym miejscu. Może wyrosną.
Parę dni wcześniej wyczytałam, że przesadzając truskawki trzeba je wkopać tak by nasada liści nie była pod ziemią (nauka nr 2). No i przyjrzałam się przesadzonym truskawkom, które wyglądały jak obraz nędzy i rozpaczy, nienajlepiej je posadziłam. Delikatnie poprawiłam zasadzenie tak by było prawidłowo oraz uszczknęłam kwiaty by zmaltretowane roślinki wzmacniały się a nie wysilały dla owoców.
zmasakrowane krzaczki truskawek :-/ |
Przygotowana przeze mnie poprzednio wysoka grządka była fajna, ale jakoś tak wydała mi się totalnie niepraktyczna, bo podlewając cała woda spływała z niej wypłukując dobrą ziemię. Postanowiłam więc obudować grządki na razie czymś prowizorycznym by zabezpieczyć je przed osuwaniem i spłukiwaniem (nauka nr 3). Ponadto lepiej wykorzystałam miejsce bo tam gdzie był spadek powstał teraz dodatkowy kawałek grządki. Brzeg zabezpieczyłam ofiarowanymi mi przez gospodarza deskami oraz glinianymi kaflami. Pewnego dnia wymienię to wszystko na ładne cegły z odzysku.
Ostatnim punktem planu dnia było przygotowanie kolejnej grządki o wymiarach 150 x 90 cm. Tym razem już od początku obudowałam brzegi. No i oczywiście tradycyjnie było karczowanie trawy, wymiana jałowej ziemi na ziemię kompostową, itp., itd.
moje sadzonki fasoli szparagowej tycznej i kukurydza w tle - czekające na trzecią grządkę |
Na nowej grządce pojawiły się wcześniej wychodowane przeze mnie z nasionek: kukurydza, fasola szparagowa tyczna i groch. Wyczytałam, że kukurydza i fasola oraz kukurydza i groch bardzo dobrze ze sobą koegzystują. Posadziałam je na przemian, najpierw kukurydza i fasola, a dalej kukurydza i groch, czyli zastosowała uprawę współrzędną. Oczywiście groch i fasola nie rosną zaraz obok siebie bo podobno nie są najlepszymi sąsiadami.
Mam nadzieję, że posadziłam kukurydzę cukrową, a nie pastewną :-). Wykorzystałam po prostu nasiona kukurydzy, które kiedyś kupiłam na kiełki. Jakoś kiełki z kukurydzy nie przypadły mi do gustu - mają słodkawo-mdły smak.
Znowu narobiłam się przy kopaniu jak dzika, ale jaka z tego przyjemność i mam nadzieję w przyszłości coś smacznego i zdrowego.
Plan na następny raz: wyściółkować podrośnięte uprawy trawą, przygotować trzecią grządkę. Co więcej, to się okaże w praniu.
19.05.2011
Carpooling - nowoczesny autostop
Wakacje za pasem. Już niedługo wielu z nas wyruszy na wakacyjne wojaże.
Jednym z ciekawych sposobów na tańsze i ekologiczne podróżowanie jest tzw. e-autostop, proponowany przez carpooling.pl.Dzięki niemu można podróżować taniej po całej Europie.
Carpooling wg. wikipedii (polskie odpowiedniki: „podwożenie”, „wypełnianie auta”) – forma podróżowania, która polega na udostępnianiu wolnego miejsca we własnym samochodzie lub korzystania z wolnego miejsca w samochodzie innego użytkownika.
Jednym z ciekawych sposobów na tańsze i ekologiczne podróżowanie jest tzw. e-autostop, proponowany przez carpooling.pl.Dzięki niemu można podróżować taniej po całej Europie.
Carpooling wg. wikipedii (polskie odpowiedniki: „podwożenie”, „wypełnianie auta”) – forma podróżowania, która polega na udostępnianiu wolnego miejsca we własnym samochodzie lub korzystania z wolnego miejsca w samochodzie innego użytkownika.
Czyli wszystko jasne. Trzeba tylko jeszcze dodać dzielenie się kosztami podróży. Dołączenie do społeczności carpooling jest niezmiernie łatwe. Po prostu rejestrujesz się na stronie i możesz umieszczać informację o wolnych miejscach w twoim samochodzie. Informację o miejscach dostępnych można uzyskać bez rejestrowania. Strona zawiera również oferty firm na przejazdy.
Dostępna jest również aplikacja na Facebooka dla carpooling.pl.
Carpooling.pl nie jest jedyny w Polsce. Istnieją również: jedzmyrazem.pl, dojazdy.eu oraz międzynarodowe, np. carpoolworld.com.
Nigdy nie korzystałam z takiej formy podróżowania i dzielenia kosztów. Myślę jednak, że warto to przetestować a przynajmniej brać pod uwagę jako opcje podróżowania, poza tym można dzięki temu poznać wiele osób.
No to ruszamy?
16.05.2011
Sprawiedliwy handel?
Mówiąc o sprawiedliwym handlu myślimy tylko o krajch trzeciego świata.
Czasem wydaje mi się, że kupowanie czekolady, kawy czy innych produktów z takim znakiem to tylko uspokojenie własnego sumienia. Ja chcę pójść o krok dalej. Trzeba żądać sprawiedliwego handlu dla każdego z nas, dla wszystkich drobnych firm i rolników z tzw. bogatych krajów. Mamy siłę by to zmienić. Nasze pieniądze i dokonywane wybory mają taką siłę.
Dla mnie problem nie ogranicza się tylko do krajów na drugiej półkuli. Obecnie naszym światem rządzą korporacje. Czy nam się podoba to czy nie. W krajach bogatej północy zmieniła się już struktura wytwórstwa, handlu, rolnictwa. Firmy małe, produkujące na niewielkie, lokalne rynki nie są w stanie przetrwać. Większość z nas robiąc zakupy wybiera duże sklepy, znane, międzynarodowe marki. Niewielkie rodzinne interesy nie mogą utrzymać się bo nie są wpuszczane do wielkich sklepów, nie stoi za nimi wielka kasa na reklamę. Dotyczy to wszelkich produktów i artykułów żywnościowych.
Korporacje w obecnych czasach są w stanie wykorzystać nawet samą ideę "sprawiedliwego handlu". Polecam intrygujący film od czasu do czasu puszczany na KUCHNIA.TV.
"Czy sprawiedliwy handel jest sprawiedliwy?"
Można przecież realizować takie idee lokalnie, stwóżmy szanse małym producentom, prowadzącym rodzinne biznesy. Nie każdy przecież musi mieć ochotę stać się wielką firmą. Małe kilkuosobowe przedsiębiorstwa też są potrzebne. Nie dajmy się wtłoczyć w korporacyjne mrowiska.
Ostatnio zostały zamknięte moje ulubione, fantastyczne sklepiki oferujące biżuterię, ubrania wytwarzane przez małych rzemieślników lub artystów, bo klienci odpłynęli do Centrów Handlowych po koraliki w przysłowiowej cenie 5 zł.
Pewnie wokół Was też jest sporo takich miejsc - kawiarni, sklepików, drobnych producentów.
W Polsce też nie ma sprawiedliwego handlu. Jest u nas bardzo wielu artystów, rzemieślników, którzy nie mają z czego żyć, bo ich prace przegrywają z masową produkcją z Azji.
Sprawiedliwy handel można zacząć od własnego podwórka.
Jestem ZA sprawiedliwym handlem dla wszystkich - tych z południa i północy.
Czasem wydaje mi się, że kupowanie czekolady, kawy czy innych produktów z takim znakiem to tylko uspokojenie własnego sumienia. Ja chcę pójść o krok dalej. Trzeba żądać sprawiedliwego handlu dla każdego z nas, dla wszystkich drobnych firm i rolników z tzw. bogatych krajów. Mamy siłę by to zmienić. Nasze pieniądze i dokonywane wybory mają taką siłę.
Dla mnie problem nie ogranicza się tylko do krajów na drugiej półkuli. Obecnie naszym światem rządzą korporacje. Czy nam się podoba to czy nie. W krajach bogatej północy zmieniła się już struktura wytwórstwa, handlu, rolnictwa. Firmy małe, produkujące na niewielkie, lokalne rynki nie są w stanie przetrwać. Większość z nas robiąc zakupy wybiera duże sklepy, znane, międzynarodowe marki. Niewielkie rodzinne interesy nie mogą utrzymać się bo nie są wpuszczane do wielkich sklepów, nie stoi za nimi wielka kasa na reklamę. Dotyczy to wszelkich produktów i artykułów żywnościowych.
Korporacje w obecnych czasach są w stanie wykorzystać nawet samą ideę "sprawiedliwego handlu". Polecam intrygujący film od czasu do czasu puszczany na KUCHNIA.TV.
"Czy sprawiedliwy handel jest sprawiedliwy?"
Można przecież realizować takie idee lokalnie, stwóżmy szanse małym producentom, prowadzącym rodzinne biznesy. Nie każdy przecież musi mieć ochotę stać się wielką firmą. Małe kilkuosobowe przedsiębiorstwa też są potrzebne. Nie dajmy się wtłoczyć w korporacyjne mrowiska.
Ostatnio zostały zamknięte moje ulubione, fantastyczne sklepiki oferujące biżuterię, ubrania wytwarzane przez małych rzemieślników lub artystów, bo klienci odpłynęli do Centrów Handlowych po koraliki w przysłowiowej cenie 5 zł.
Pewnie wokół Was też jest sporo takich miejsc - kawiarni, sklepików, drobnych producentów.
W Polsce też nie ma sprawiedliwego handlu. Jest u nas bardzo wielu artystów, rzemieślników, którzy nie mają z czego żyć, bo ich prace przegrywają z masową produkcją z Azji.
Sprawiedliwy handel można zacząć od własnego podwórka.
Jestem ZA sprawiedliwym handlem dla wszystkich - tych z południa i północy.
kwitnący szczypiorek - jadalny kwiat
Już kwitnie. Polecam piękne i zdrowe kwiaty szczypiorku. Czy nie chciałbyś zjeść z samego rana kanapki na domowym razowym chlebie z białym serem przystrojonej jasno-fioletowymi pięknotami.
Szał w gębie!
A na lunch czy nie chciałbyś tak kolorowej sałatki?
Szczypiorek wysiałam w donicy już parę lat temu. Ziemia uniwersalna. Czasami (raz czy dwa razy w sezonie) dokarmiam do nawozem ekologicznym z guano lub Biohumusem. Zakwitł po dwóch czy trzech latach od wysiania. Jest taki fajny, że przetrwał wszystkie mroźne zimy ostatnich lat. Każdej wiosny pojawia się jak gdyby nigdy nic.
Szczypiorek
wartości odżywcze dane dla 1 łyżki stołowej około 3g (źródło)
kalorie - 0,9 cal
witamina A - 3% GDA (wskazane dzienne spożycie)
witamina C - 3% GDA
witamina K - 8% GDA
foliaty - 1% GDA
mangan - 1% GDA
kwas Omega 6 - 7,6 mg (zapotrzebowanie dzienne dorosłej osoby to 5g dziennie)
Szał w gębie!
w sałatce moje własne balkonowe kwiaty szczypiorku i balkonowo-doniczkowa sałata-listki |
A na lunch czy nie chciałbyś tak kolorowej sałatki?
Szczypiorek wysiałam w donicy już parę lat temu. Ziemia uniwersalna. Czasami (raz czy dwa razy w sezonie) dokarmiam do nawozem ekologicznym z guano lub Biohumusem. Zakwitł po dwóch czy trzech latach od wysiania. Jest taki fajny, że przetrwał wszystkie mroźne zimy ostatnich lat. Każdej wiosny pojawia się jak gdyby nigdy nic.
Szczypiorek
wartości odżywcze dane dla 1 łyżki stołowej około 3g (źródło)
kalorie - 0,9 cal
witamina A - 3% GDA (wskazane dzienne spożycie)
witamina C - 3% GDA
witamina K - 8% GDA
foliaty - 1% GDA
mangan - 1% GDA
kwas Omega 6 - 7,6 mg (zapotrzebowanie dzienne dorosłej osoby to 5g dziennie)
15.05.2011
Wspólny warzywnik - ciąg dalszy
21 kwietnia pisałam o pomyśle utworzenia wspólnego - komunalego miejskiego ogódka, miejsca, z którego mogliby korzystać wszyscy chętni, miejsca będącego centrum edukacji ekologicznej i elementem integracji międzysąsiedzkiej.
Nie zapomniałam o całej historii. Taka sprawa musi po prostu nabrać swojej mocy i dojrzeć jak dobre wino.
Nie myślcie jednak, że zupełnie nic w tym kierunku nie robię. Byłam już na spotkaniu w lokalnym domu kultury i, co mnie zaskoczyło, zostałam mile przyjęta i udało mi się zainteresować całą akcją. Czekam teraz na akceptację pomysłu przez organy wyższe oraz wogóle sprawdzenie czy cały pomysł ma rację bytu w naszej rzeczywistości.
Zastanawiam się czy urzędnicy w Polsce dojrzeli już do takich działań. Mam nadzieję, że nie będą się dopatrywać w takim pomyśle drugiego dna (naciąganie Państwa na parę metrów kwadratowych, sprzeniewieżenie poletka z chwastami). Wydaje mi się, że takie nieużytki byłyby lepsze dla wszystkich jako wspólne użytki.
Jestem dobrej myśli.
Nie zapomniałam o całej historii. Taka sprawa musi po prostu nabrać swojej mocy i dojrzeć jak dobre wino.
Nie myślcie jednak, że zupełnie nic w tym kierunku nie robię. Byłam już na spotkaniu w lokalnym domu kultury i, co mnie zaskoczyło, zostałam mile przyjęta i udało mi się zainteresować całą akcją. Czekam teraz na akceptację pomysłu przez organy wyższe oraz wogóle sprawdzenie czy cały pomysł ma rację bytu w naszej rzeczywistości.
Zastanawiam się czy urzędnicy w Polsce dojrzeli już do takich działań. Mam nadzieję, że nie będą się dopatrywać w takim pomyśle drugiego dna (naciąganie Państwa na parę metrów kwadratowych, sprzeniewieżenie poletka z chwastami). Wydaje mi się, że takie nieużytki byłyby lepsze dla wszystkich jako wspólne użytki.
Jestem dobrej myśli.
Mój pierwszy warzywnik
Naczytałam się tak wiele o organicznej uprawie własnych warzyw i owoców, dlatego przy nadarzającej się okazji (dostałam właśnie w użytkowanie kawałek czyjegoś ogródka) postanowiłam sprawdzić w działaniu wszystkie wiadomości, których przy największym nawet balkonie nie byłam w stanie zastosować.
Kawałek porośniętej trawą ziemi przy ogrodzeniu. Trochę tu jeszcze chwastów, samorozsiewających się kwiatów i zdziczałych truskawek.
Wzięłam się więc do pracy w piękne piątkowe popołudnie 13 maja. Postanowiłam, że będzie to moja samodzielna praca, dlatego to co zrobiłam nie jest może zbyt imponująca. Wiem jednak, że na początku jest najciężej. Potem będzie jak z górki.
Rozpoczęłam od pracy z widłami i pozbycia się trawy i chwastów. Przekopałam kawałek wielkości 150 x 90 cm.
Ziemia jest tu wyjątkowo jałowa, co nawet widać po jej kolorze. Mieszanina piasku i trochę gliny. Przygotowując tę grządkę nie natknęłam się na żadną dżdżownicę (świadczy to o braku jakiejkolwiek próchnicy w glebie) co jeszcze bardziej uzmysłowiło mi jakie karkołomne działanie przede mną.
Na szczęście gospodarze działki umożliwili mi korzystanie z ich pryzmy kompostowej dzięki czemu wymieniłam znaczą część tej jałowej ziemi na przerobiony, drobny kompost, choć sama nie jestem pewna w jakiej jest on kondycji.
Powyższą grządkę przygotowałam w następujący sposób:
- skopałam widłami i usunęłam chwasty i trawę, spólchniłam ziemię na głębokość wideł;
- usunęłam jałową ziemię na jakieś 5 cm w głąb, wysypując ją na kompost;
- na miejsce usuniętej ziemi wsypałam ziemię kompostową łącznie 20-25 cm, czyli usypałam wysoką grządkę na jakieś 15-20 cm, pewnie po paru dniach trochę wszystko osiądzie;
- na razie wsadziłam wykopane z tego miejsca zdziczałe truskawki, bo może da się je uratować, myślę, że truskawki dolecowo będą w innym miesjcu, ale na razie dysponuję tylko taką grządką;
- eksperymentalnie posiałam po trochu: marchew, kalarepę, rzodkiewki, cukinie i nasturcje.
Prawda, że ładne poletko, a jakie kamyki dookoła ułożyłam :-). Czeka mnie jeszcze dużo pracy, ale frajdy miałam naprawdę dużo. Już obmyślam sobie czym będę nawozić: zbieram fusy od kawy i mielę skorupki od jajek. Myślę sobie, że warto wykorzystywać każdy kawałek jaki mamy do dyspozycji - dla zdrowych i smacznych warzyw i owoców.
Kawałek porośniętej trawą ziemi przy ogrodzeniu. Trochę tu jeszcze chwastów, samorozsiewających się kwiatów i zdziczałych truskawek.
Wzięłam się więc do pracy w piękne piątkowe popołudnie 13 maja. Postanowiłam, że będzie to moja samodzielna praca, dlatego to co zrobiłam nie jest może zbyt imponująca. Wiem jednak, że na początku jest najciężej. Potem będzie jak z górki.
Rozpoczęłam od pracy z widłami i pozbycia się trawy i chwastów. Przekopałam kawałek wielkości 150 x 90 cm.
Ziemia jest tu wyjątkowo jałowa, co nawet widać po jej kolorze. Mieszanina piasku i trochę gliny. Przygotowując tę grządkę nie natknęłam się na żadną dżdżownicę (świadczy to o braku jakiejkolwiek próchnicy w glebie) co jeszcze bardziej uzmysłowiło mi jakie karkołomne działanie przede mną.
Na szczęście gospodarze działki umożliwili mi korzystanie z ich pryzmy kompostowej dzięki czemu wymieniłam znaczą część tej jałowej ziemi na przerobiony, drobny kompost, choć sama nie jestem pewna w jakiej jest on kondycji.
widać gdzie jest jałowa a gdzie kompostowa ziemia |
Powyższą grządkę przygotowałam w następujący sposób:
- skopałam widłami i usunęłam chwasty i trawę, spólchniłam ziemię na głębokość wideł;
- usunęłam jałową ziemię na jakieś 5 cm w głąb, wysypując ją na kompost;
- na miejsce usuniętej ziemi wsypałam ziemię kompostową łącznie 20-25 cm, czyli usypałam wysoką grządkę na jakieś 15-20 cm, pewnie po paru dniach trochę wszystko osiądzie;
- na razie wsadziłam wykopane z tego miejsca zdziczałe truskawki, bo może da się je uratować, myślę, że truskawki dolecowo będą w innym miesjcu, ale na razie dysponuję tylko taką grządką;
- eksperymentalnie posiałam po trochu: marchew, kalarepę, rzodkiewki, cukinie i nasturcje.
Prawda, że ładne poletko, a jakie kamyki dookoła ułożyłam :-). Czeka mnie jeszcze dużo pracy, ale frajdy miałam naprawdę dużo. Już obmyślam sobie czym będę nawozić: zbieram fusy od kawy i mielę skorupki od jajek. Myślę sobie, że warto wykorzystywać każdy kawałek jaki mamy do dyspozycji - dla zdrowych i smacznych warzyw i owoców.
Kawa dobra dla Ciebie i Twoich roślin
Wszyscy pewnie wiedzą, że rośliny by rosnąć potrzebują minerałów. Roślinność bez przerwy wyciąga przeróżne składniki z gleby. Jeśli chcesz by Twoje uprawy były zdrowe i dawały wspaniałe plony musisz je nawozić.
Naprawdę nie ma potrzeby kupowć sztuczne nawozy. Można w tym celu wykorzystywać wiele odpadów z naszych domów.
Dzisiaj o fusach z kawy - jednym z naszych odpadów domowych, który można łatwo wykorzystać i wprowadzić na powrót w obieg przyrody. Fusy z kawy to bardzo cenny nawóz.
Fusów z kawy lepiej nie stosować jako nawozu do kiełkujących sadzonek.
Fakt 1: Fusy z kawy to cenne źródło azotu. Azot stanowi 2-2,28% (w zależności od źródła) objętości fusów z kawy.
Azot jest niezbędny roślinom do zdrowego wzrostu - potrzebny jest do syntezy białek. Dzięki niemu rośliny mają ładny, ciemno zielony kolor, szybko rosną, a plony są wspaniałe.
Azot z fusów kawy uwalniany jest łatwo i szybko już przy pierwszym podlewaniu.
Wystarczy podsypać łyżkę stołową pod dorosłą roślinę (np krzak pomidora), podlać wodą i podziwiać jak rośnie. Takie dokarmianie można powtarzać raz na miesiąc (w zależności od rośliny - samemu trzeba sprawdzić preferencje).
Można również podlewać roślinę płynnym, szybko działającym nawozem - po zaparzeniu kawy dla siebie, ponownie przelać fusy wodą i dla pewności by nawóz nie spalił roślin (szczególnie małych) rozcieńczyć trochę wodą (1:1 lub 1 część lury z kawy : 2 części wody). Myślę, że taka kuracja raz na dwa tygodnie lub miesiąc wystarczy.
Taki nawóz powinien być dobry dla wszystkich warzyw i roślin.
Fact 2: Fusy z kawy są ulubieńcami roślin kwaśnolubnych. Fusy z kawy mają kwaśny odczyn (pH 6,2). Jednakże w zależności od kawy, sposobu jej uprawy oraz palenia poziom może się nieznacznie różnić
Rośliny, które lubią glebę kwaśną uwielbiają fusy. Zmieszaj fusy z kawy z glebą (gdzie fusy będą stanowiły 25-35% mieszanki) i możesz podsypywać taką ściółką rośliny kwaśnolubne do głębokości 10-15 cm. Przed dokonaniem takiej mieszanki warto wysuszyć fusy, bo mają skłonności do pleśnienia.
Dobre m.in. dla: jagód, borówki amerykańskiej, marchwi, azalii, róż, rododendronów, hortensji.
Fact 3: Fusy z kawy to wspaniały składnik Twojego kompostu. Fusy kawy to również świetne źródło pierwiastów śladowych. Zawsze dobrze wrzucić je do kompostu - wzbogacą Twój kompost azotem, potasem, magnezem i miedzią.
Naprawdę nie ma znaczenia czy masz ogromny ogród czy też Twoje uprawy ograniczają sie tylko do paru doniczek, nie wyrzucaj tak dobrego nawozu a rośliny odwdzięczą się z nawiązką.
Ja będę w tym roku sprawdzać fusy z kawy na moich pomidorach.
Naprawdę nie ma potrzeby kupowć sztuczne nawozy. Można w tym celu wykorzystywać wiele odpadów z naszych domów.
Dzisiaj o fusach z kawy - jednym z naszych odpadów domowych, który można łatwo wykorzystać i wprowadzić na powrót w obieg przyrody. Fusy z kawy to bardzo cenny nawóz.
Fusów z kawy lepiej nie stosować jako nawozu do kiełkujących sadzonek.
Fakt 1: Fusy z kawy to cenne źródło azotu. Azot stanowi 2-2,28% (w zależności od źródła) objętości fusów z kawy.
Azot jest niezbędny roślinom do zdrowego wzrostu - potrzebny jest do syntezy białek. Dzięki niemu rośliny mają ładny, ciemno zielony kolor, szybko rosną, a plony są wspaniałe.
Azot z fusów kawy uwalniany jest łatwo i szybko już przy pierwszym podlewaniu.
Wystarczy podsypać łyżkę stołową pod dorosłą roślinę (np krzak pomidora), podlać wodą i podziwiać jak rośnie. Takie dokarmianie można powtarzać raz na miesiąc (w zależności od rośliny - samemu trzeba sprawdzić preferencje).
Można również podlewać roślinę płynnym, szybko działającym nawozem - po zaparzeniu kawy dla siebie, ponownie przelać fusy wodą i dla pewności by nawóz nie spalił roślin (szczególnie małych) rozcieńczyć trochę wodą (1:1 lub 1 część lury z kawy : 2 części wody). Myślę, że taka kuracja raz na dwa tygodnie lub miesiąc wystarczy.
Taki nawóz powinien być dobry dla wszystkich warzyw i roślin.
Fact 2: Fusy z kawy są ulubieńcami roślin kwaśnolubnych. Fusy z kawy mają kwaśny odczyn (pH 6,2). Jednakże w zależności od kawy, sposobu jej uprawy oraz palenia poziom może się nieznacznie różnić
Rośliny, które lubią glebę kwaśną uwielbiają fusy. Zmieszaj fusy z kawy z glebą (gdzie fusy będą stanowiły 25-35% mieszanki) i możesz podsypywać taką ściółką rośliny kwaśnolubne do głębokości 10-15 cm. Przed dokonaniem takiej mieszanki warto wysuszyć fusy, bo mają skłonności do pleśnienia.
Dobre m.in. dla: jagód, borówki amerykańskiej, marchwi, azalii, róż, rododendronów, hortensji.
Fact 3: Fusy z kawy to wspaniały składnik Twojego kompostu. Fusy kawy to również świetne źródło pierwiastów śladowych. Zawsze dobrze wrzucić je do kompostu - wzbogacą Twój kompost azotem, potasem, magnezem i miedzią.
Naprawdę nie ma znaczenia czy masz ogromny ogród czy też Twoje uprawy ograniczają sie tylko do paru doniczek, nie wyrzucaj tak dobrego nawozu a rośliny odwdzięczą się z nawiązką.
Ja będę w tym roku sprawdzać fusy z kawy na moich pomidorach.
11.05.2011
Ściółkujesz - mniej podlewasz
Nie muszę chyba nikomu mówić, że woda jest niezbędna roślinom. W tak ciepłe dni non stop trzeba podlewać rośliny, nie mówiąc już o tych co rosną w doniczkach.
Dobrym sposobem na utrzymanie stałej wilgotności podłoża jest ściółkowanie. Ja robię to nawet roślinom, które rosną sobie na zewnątrz w donicach (tylko w wersji light). Dzięki ściółkowaniu możliwe jest również utrzymanie w ryzach chwastów (nie mają światła ani miejsca by rosnąć) a jeśli ściółkujesz materią organiczną - kompostem, trawą, igłami drzew, liśćmi itp, z czasem do gleby wokół rośliny uwalniane są cenne minerały i związki organiczne. Ściółka działa jak koc, który grzeje korzenie zimą i izoluje od gorąca latem.
Można dobierać odpowiednie materiały by osiągnąć zamierzony cel, np. rośliny kwaśnolubne można ściółkować korą, igłami drzew, fusami z kawy.
Jest jednak parę rzeczy, o których należy pamiętać przy ściółkowaniu:
- ściółkując wiosną, poczekaj aż ziemia ogrzeje się po zimie;
- nie ściółkuj mokrą, lecz wilgotną glebę; ściółkowanie mokrej gkeby może pomóc pleśniom i grzybom w rozwijaniu się;
- staraj się by ściółka nie dotykała roślin - zostaw okrąg o promieniu kilku centymerów, gleba dookoła rośliny powinna się stykać z powietrzem;
- ściółka powinna mieć 7-10 cm grubości;
- ściółkuj przesuszonymi materiałami.
Dużo informacji na temat ekologicznego ściółkowania znajdziesz w książce:
"Ogród ekologiczny" red. Mike McGrath, wyd. Klub Dla Ciebie. Wogóle to bardzo ciekawa książka, polecam nawet tym, co mają tylko balkon do zagospodarowania i szukają inspiracji.
moja ostra papryka już tuż tuż, chyba trochę za blisko położyłam ściółkę, lecę poprawić |
Dobrym sposobem na utrzymanie stałej wilgotności podłoża jest ściółkowanie. Ja robię to nawet roślinom, które rosną sobie na zewnątrz w donicach (tylko w wersji light). Dzięki ściółkowaniu możliwe jest również utrzymanie w ryzach chwastów (nie mają światła ani miejsca by rosnąć) a jeśli ściółkujesz materią organiczną - kompostem, trawą, igłami drzew, liśćmi itp, z czasem do gleby wokół rośliny uwalniane są cenne minerały i związki organiczne. Ściółka działa jak koc, który grzeje korzenie zimą i izoluje od gorąca latem.
Można dobierać odpowiednie materiały by osiągnąć zamierzony cel, np. rośliny kwaśnolubne można ściółkować korą, igłami drzew, fusami z kawy.
Jest jednak parę rzeczy, o których należy pamiętać przy ściółkowaniu:
- ściółkując wiosną, poczekaj aż ziemia ogrzeje się po zimie;
- nie ściółkuj mokrą, lecz wilgotną glebę; ściółkowanie mokrej gkeby może pomóc pleśniom i grzybom w rozwijaniu się;
- staraj się by ściółka nie dotykała roślin - zostaw okrąg o promieniu kilku centymerów, gleba dookoła rośliny powinna się stykać z powietrzem;
- ściółka powinna mieć 7-10 cm grubości;
- ściółkuj przesuszonymi materiałami.
Dużo informacji na temat ekologicznego ściółkowania znajdziesz w książce:
"Ogród ekologiczny" red. Mike McGrath, wyd. Klub Dla Ciebie. Wogóle to bardzo ciekawa książka, polecam nawet tym, co mają tylko balkon do zagospodarowania i szukają inspiracji.
10.05.2011
Jak pozbyć się zapachu kurzu z odkurzacza?
Denerwuje Cię gdy po włączeniu odkurzacz wyrzuca z siebie chmurę brzydkiego zapachu kurzu? Mnie denerwowało to okropnie.
Można oczywiście kupić odpowiednie odświeżacze w sklepie, ale ja właśnie sprawdziłam dobry, tani, i bardziej ekologiczny sposób na ten odor.
Wystarczy na płatek kosmetyczny nalać około 10 kropli ulubionego olejku eterycznego do lampek zapachowych (ja lubię lawendowy, ma poza tym właściwości bakteriobójcze), włożyć płatek do środka worka odkurzacza i załatwione.
Przy następnym włączeniu urządzenia będzie dominował inny zapach i chyba nie muszę dodawać, że milszy. Jeden płatek powinien wystarczyć na cały worek.
Można oczywiście kupić odpowiednie odświeżacze w sklepie, ale ja właśnie sprawdziłam dobry, tani, i bardziej ekologiczny sposób na ten odor.
Wystarczy na płatek kosmetyczny nalać około 10 kropli ulubionego olejku eterycznego do lampek zapachowych (ja lubię lawendowy, ma poza tym właściwości bakteriobójcze), włożyć płatek do środka worka odkurzacza i załatwione.
Przy następnym włączeniu urządzenia będzie dominował inny zapach i chyba nie muszę dodawać, że milszy. Jeden płatek powinien wystarczyć na cały worek.
9.05.2011
Dżem-konfitura pomarańczowa - pyszna, słodko-gorzka
Chciałabym podzielić się z Wami wspaniałym przepisem na dżem-konfiturę pomarańczową o smaku słodko-gorzkim.
Taki własnoręcznie będzie wspaniałym upominkiem na Dzień Matki lub inne nadchodzące popularne imieniny - Zofii, Joanny, Anny, Magdaleny. Pomyślcie jak szczęśliwa byłaby Wasza teściowa gdyby dostała od Was taki domowy delikates.
Moja konfitura-dżem swój słodko-gorzki smak zawdzięcza dodaniu skórki pomarańczowej oraz przyprawom: kardamonowi i imbirowi.
czas przygotowania okolo 1/2 godziny
czas gotowania 1 godzina 15 minut
Składniki (na dwa słoiki dżemu):
1 kg pomarańczy
1 cytryna
1 szklanka cukru (białego lub brązowego, białego można dać trochę mniej bo jest bardziej słodki)
1/2 szklanki wody (jeśli potrzeba)
1 łyżeczka nasion kardamonu
kawałek świeżego korzenia imbiru około 2 cm pokrojonego na 4-5mniejszych kawałków
Wyszoruj dokładnie pomarańcze i cytrynę płynem do mycia naczyń i spłucz porządnie. Następnie wypaż je wrzątkiem.
Zeskrob następnie skórkę pomarańczy na paseczki specjalnym skrobakiem lub cieniutko pokrój skórkę, odstaw na później.
Za pomocą ostrego noża wykrój miąższ pomarańczy i cytryny - bez białych błon, i przełóż do rondla. Dodaj cukier. Jeśli owoce mają mało soku własnego można dodać 1/2 szklanki wody. Zagotuj a następnie dodaj ziarna kardamonu i imbir. Przykryj rondel pokrywką i pozostaw na małym ogniu przez godzinę, mieszając od czasu do czasu.
Po godzinie dodaj pokrojoną w paski skórkę pomarańczy, zamieszaj i pozostaw odkryty rondel na ogniu aby odparować/zagęścić konfiturę. Przeważnie wystarcza 15 minut (zależy jak bardzo płynną chcesz uzyskać konfiturę).
Następnie wyjmij z rondla nasiona kardamonu i imbir, przełóż konfiturę do wyparzonych słoików, zakręć słoiki, odwróć je do góry dnem i pozostaw do wystygnięcia. Ja przechowuję potem słoiki w lodówce.
Ta słodko-gorzka konfitura pomarańczowa jest wspaniała z dodatkiem białego sera lub twarożku, z croissantami lub tostem or toast. Uzależnia :-)
Smacznego!
Taki własnoręcznie będzie wspaniałym upominkiem na Dzień Matki lub inne nadchodzące popularne imieniny - Zofii, Joanny, Anny, Magdaleny. Pomyślcie jak szczęśliwa byłaby Wasza teściowa gdyby dostała od Was taki domowy delikates.
Moja konfitura-dżem swój słodko-gorzki smak zawdzięcza dodaniu skórki pomarańczowej oraz przyprawom: kardamonowi i imbirowi.
czas przygotowania okolo 1/2 godziny
czas gotowania 1 godzina 15 minut
Składniki (na dwa słoiki dżemu):
1 kg pomarańczy
1 cytryna
1 szklanka cukru (białego lub brązowego, białego można dać trochę mniej bo jest bardziej słodki)
1/2 szklanki wody (jeśli potrzeba)
1 łyżeczka nasion kardamonu
kawałek świeżego korzenia imbiru około 2 cm pokrojonego na 4-5mniejszych kawałków
Wyszoruj dokładnie pomarańcze i cytrynę płynem do mycia naczyń i spłucz porządnie. Następnie wypaż je wrzątkiem.
Zeskrob następnie skórkę pomarańczy na paseczki specjalnym skrobakiem lub cieniutko pokrój skórkę, odstaw na później.
Za pomocą ostrego noża wykrój miąższ pomarańczy i cytryny - bez białych błon, i przełóż do rondla. Dodaj cukier. Jeśli owoce mają mało soku własnego można dodać 1/2 szklanki wody. Zagotuj a następnie dodaj ziarna kardamonu i imbir. Przykryj rondel pokrywką i pozostaw na małym ogniu przez godzinę, mieszając od czasu do czasu.
Po godzinie dodaj pokrojoną w paski skórkę pomarańczy, zamieszaj i pozostaw odkryty rondel na ogniu aby odparować/zagęścić konfiturę. Przeważnie wystarcza 15 minut (zależy jak bardzo płynną chcesz uzyskać konfiturę).
Następnie wyjmij z rondla nasiona kardamonu i imbir, przełóż konfiturę do wyparzonych słoików, zakręć słoiki, odwróć je do góry dnem i pozostaw do wystygnięcia. Ja przechowuję potem słoiki w lodówce.
Ta słodko-gorzka konfitura pomarańczowa jest wspaniała z dodatkiem białego sera lub twarożku, z croissantami lub tostem or toast. Uzależnia :-)
Smacznego!
7.05.2011
Hodowca ziemniaków odc. 3
Wczoraj właśnie po raz pierwszy podsypałam moje doniczkowe ziemniaki ziemią.
Kierując się wskazówkami Jamiego Oliviera z książki "Jamie Olivier w domu", nawiasem mówiąc to mój ulubiony kucharz i bardzo podoba mi się proponowany przez niego styl życia, choć ostatnia seria w Kuchania.tv "30 minut Jamiego" nie jest w moim stylu, kiedy ziele ziemniaka wyrosło ponad ziemię na około 15 cm zasypałam je mniej więcej w połowie.
Muszę się przyznać, że w te zimne dni, kiedy temperatura spada w okolice zera wstawiam donicę, na szczęście jest plastikowa, na noc do domu. Pewnie dlatego ziemniaczana roślina szybko rośnie.
Myślę, że jeszcze jedno, maksimum dwa dosypywania ziemi, na tyle mam dużą donicę, i poczekam aż ziemniak zakwitnie i gotowe, będę miała własne młode ziemniaki, a nie z Egiptu. Choć powinno się podobno poczekać aż roślina przekwitnie i uschnie i wykopać.
Zobaczymy. Przypominam, że zasadziałam moje ziemniaki 15 kwietnia.
Kierując się wskazówkami Jamiego Oliviera z książki "Jamie Olivier w domu", nawiasem mówiąc to mój ulubiony kucharz i bardzo podoba mi się proponowany przez niego styl życia, choć ostatnia seria w Kuchania.tv "30 minut Jamiego" nie jest w moim stylu, kiedy ziele ziemniaka wyrosło ponad ziemię na około 15 cm zasypałam je mniej więcej w połowie.
Muszę się przyznać, że w te zimne dni, kiedy temperatura spada w okolice zera wstawiam donicę, na szczęście jest plastikowa, na noc do domu. Pewnie dlatego ziemniaczana roślina szybko rośnie.
Myślę, że jeszcze jedno, maksimum dwa dosypywania ziemi, na tyle mam dużą donicę, i poczekam aż ziemniak zakwitnie i gotowe, będę miała własne młode ziemniaki, a nie z Egiptu. Choć powinno się podobno poczekać aż roślina przekwitnie i uschnie i wykopać.
Zobaczymy. Przypominam, że zasadziałam moje ziemniaki 15 kwietnia.
6.05.2011
Żadnych kostek rosołowych - tylko domowy bulion
Namawiam, namawiam i jeszcze raz namawiam.
Mam wrażenie, że nasz kraj jest przesycony gęstymi, zabielanymi zupami z dodatkiem kupnych kostek rosołowych. Przeraża mnie to. Tak łatwo zrobić wspaniały domowy wywar z warzyw lub mięsa, ryby i zamrozić w formie kostek.
Domowego bulionu nie zastąpi żadna kostka. Świeży smak, że aah.
Taki zamrożony bulion daje wiele możliwości: można dodawać do sosów mięsnych, makaronowych, zup itd, a dla mnie jest to często również sposób na szybką pomidorową. Do zamrożonego bulionu dodaję drugie tyle wody lub 2/3 bulionu i 1/3 wody (bo smak wywaru jest dość skoncentrowany), wszystko do przecieru pomidorowego. Jeszcze tylko sól i pieprz i pomidorowa gotowa.
Zdrowe i błyskawiczne rozwiązanie.
A i spróbujcie kiedyś nie dodawać śmietany do zupy pomidorowej. Ja jadam niezabielaną od 15 lat i ją uwielbiam.
Każdy może gotować swój ulubiony bulion - wywar i gotowe.
Tutaj podam jak ja gotuję wywar warzywny.
składniki:
2 litry wody
1 gotowa włoszczyzna lub
5 marchewek
1 duża pietruszka
1/2 selera małego
1/2 pora dużego
można też dodać:
2 łodygi selera naciowego
przyprawy:
2 liście laurowe
1/2 łyżeczki tymianku
1/2 łyżeczki estragonu
1/2 łyżeczki bazylii
2-3 ząbki czosnku
kilka gałązek świeżych ziół: pietruszki, oregano, kolendry
5 ziaren pieprzu czarnego
5 ziaren pieprzu białego
Warzywa posiekaj w talarki (lepiej oddadzą wywarowi swój aromat), dodaj pieprz, liście laurowe i czosnek, zalej wodą. Zagotuj, i gotuj przez 20 minut na małym ogniu. Po 20 minutach dodaj pozostałe zioła i gotuj jeszcze 5 minut żeby trochę zredukować (odparować) wywar w odkrytym garnku. Zestaw z ognia i schłódź wywar. Przelej do foremek do lodu i zamroź. Można też zanim zamrozisz wywar odstawić go na noc do lodówki.
W stanie zamrożonym można przechowywać 3 miesiące.
Szybko, zdrowo i nieskomplikowanie. Czyli tak jak lubię.
Mam wrażenie, że nasz kraj jest przesycony gęstymi, zabielanymi zupami z dodatkiem kupnych kostek rosołowych. Przeraża mnie to. Tak łatwo zrobić wspaniały domowy wywar z warzyw lub mięsa, ryby i zamrozić w formie kostek.
Domowego bulionu nie zastąpi żadna kostka. Świeży smak, że aah.
Taki zamrożony bulion daje wiele możliwości: można dodawać do sosów mięsnych, makaronowych, zup itd, a dla mnie jest to często również sposób na szybką pomidorową. Do zamrożonego bulionu dodaję drugie tyle wody lub 2/3 bulionu i 1/3 wody (bo smak wywaru jest dość skoncentrowany), wszystko do przecieru pomidorowego. Jeszcze tylko sól i pieprz i pomidorowa gotowa.
Zdrowe i błyskawiczne rozwiązanie.
A i spróbujcie kiedyś nie dodawać śmietany do zupy pomidorowej. Ja jadam niezabielaną od 15 lat i ją uwielbiam.
zamrożony wywar warzywny |
Tutaj podam jak ja gotuję wywar warzywny.
składniki:
2 litry wody
1 gotowa włoszczyzna lub
5 marchewek
1 duża pietruszka
1/2 selera małego
1/2 pora dużego
można też dodać:
2 łodygi selera naciowego
przyprawy:
2 liście laurowe
1/2 łyżeczki tymianku
1/2 łyżeczki estragonu
1/2 łyżeczki bazylii
2-3 ząbki czosnku
kilka gałązek świeżych ziół: pietruszki, oregano, kolendry
5 ziaren pieprzu czarnego
5 ziaren pieprzu białego
Warzywa posiekaj w talarki (lepiej oddadzą wywarowi swój aromat), dodaj pieprz, liście laurowe i czosnek, zalej wodą. Zagotuj, i gotuj przez 20 minut na małym ogniu. Po 20 minutach dodaj pozostałe zioła i gotuj jeszcze 5 minut żeby trochę zredukować (odparować) wywar w odkrytym garnku. Zestaw z ognia i schłódź wywar. Przelej do foremek do lodu i zamroź. Można też zanim zamrozisz wywar odstawić go na noc do lodówki.
W stanie zamrożonym można przechowywać 3 miesiące.
Szybko, zdrowo i nieskomplikowanie. Czyli tak jak lubię.
4.05.2011
Łatwy, pieczony kurczak na obiad - pyyycha
Chciałam podzielić się z Wami łatwym przepisem, który często ratuje mój obiad. Jak wszystkie polecane przeze mnie przepisy jest prosty tak, że prostszy być nie może. Mam parę takich potraw, które stosuję kiedy nie mam już pomysłów i energii na wymyślanie. I jeszcze dziękuję za niego mojej siostrze - zawsze nauczy mnie czegoś szybkiego, nieskomplikowanego, smacznego i efektownego.
Kurczak upieczony jest najprościej jak tylko możliwe, będzie więc zaakceptowany przez osoby wybredne. Świetny dla dzieci i niskokaloryczny.
czas przygotowania 15 minut lub 2 godz 15 minut
czas pieczenia 1,5 godziny
Potrzebny jest:
świeży kurczak 1,5 - 1,8 kg
łyżka stołowa albo nawet i dwie świeżego tymianku
łyżka stołowa mieszanki zioła prowansalskie (kupnej lub samodzielnie przygotowanej) i oregano
łyżka stołowa soli (najlepiej morskiej)
2-3 łyżki stołowe oliwy z oliwek Extra Vergine
około 20g masła
Kurczaka najpierw myję i usuwam z niego pozostałe po skubaniu piórka (czasami jedno, czasami więcej, wychodzą łatwo).
Kroję świeży tymianek i przygotowuję sobie resztę ziół.
Posypuję porządnie solą i obu stron i do środka.
Potem posypuję ziołami: świeżymi i suszonymi.
Do środka też sypię zioła.
Wszystko następnie porządnie wcieram w kurczaka, żeby sól i aromat ziół wniknęły jak najgłębiej.
Tak przygotowanego kurczaka wkładam na około dwie godziny do lodówki. Jeśli nie ma czasu można przeskoczyć etap z lodówką i kontunuować przygotowanie lub jeśli czasu jest dużo można zostawić kurczaka na całą noc w lodówce, przykrywając tylko np. folią aluminiową, żeby nie wysechł.
Po dwóch godzinach, polewam kurczaka oliwą i obkładam pokrojonym na kawałki masłem.
Wiem, że pewnie napiszę teraz herezję, ale dopiero wtedy włączam piekarnik i wkładam brytfankę do zimnego piekarnika, nastwiam go na 180 stopni C z termoobiegiem.
I jeszcze tylko 1,5 godziny. Ale wcześniej .....
Po około 30 minutach, kiedy mięso puści soki, polewam pieczącego się kurczaka tym sosem . Dzięki temu kurczak pozostanie sssoczysty a skórka będzie ładnie przypieczona. Uwaga brytfanka jest gorąca i piekarnik też :-).
Czynność polewania wykonuję jeszcze 3 razy co mniej więcej 15 minut.
Gdy minutnik oddzwoni 1,5 godziny kurczak jest gotowy. Dla pewności można jeszcze sprawdzić czy mięso łatwo odchodzi od kości - wtedy na pewno już wiemy, że się upiekł.
Polecam podawać z pieczonymi ziemniakami. Smacznego :-)
Kurczak wartości odżywcze
(dane dla 100g pieczonego samego mięsa, bez skóry i kości) według NutritionDataSelf.com
kaloryczność - 165 kcal
białko - 32g (62% dziennego zalecanego spożycia - GDA)
tłuszcz 3,6 g (5% GDA)
kwasy Omega-3 - 70 mg
kwasy Omega-6 - 590 mg
cholesterol 85 mg - (28% GDA)
witaminy i minerały:
niacyna - 69% GDA
witamina B6 - 30% GDA
kwas pantotenowy - 10% GDA
ryboflawina - 7% GDA
selen - 39% GDA
fosfor - 23% GDA
cynk - 7%
potas - 7%
magnez - 7%
żelazo - 6%
Kurczak upieczony jest najprościej jak tylko możliwe, będzie więc zaakceptowany przez osoby wybredne. Świetny dla dzieci i niskokaloryczny.
czas przygotowania 15 minut lub 2 godz 15 minut
czas pieczenia 1,5 godziny
Potrzebny jest:
świeży kurczak 1,5 - 1,8 kg
łyżka stołowa albo nawet i dwie świeżego tymianku
łyżka stołowa mieszanki zioła prowansalskie (kupnej lub samodzielnie przygotowanej) i oregano
łyżka stołowa soli (najlepiej morskiej)
2-3 łyżki stołowe oliwy z oliwek Extra Vergine
około 20g masła
Kurczaka najpierw myję i usuwam z niego pozostałe po skubaniu piórka (czasami jedno, czasami więcej, wychodzą łatwo).
Kroję świeży tymianek i przygotowuję sobie resztę ziół.
Posypuję porządnie solą i obu stron i do środka.
Potem posypuję ziołami: świeżymi i suszonymi.
Do środka też sypię zioła.
Wszystko następnie porządnie wcieram w kurczaka, żeby sól i aromat ziół wniknęły jak najgłębiej.
Tak przygotowanego kurczaka wkładam na około dwie godziny do lodówki. Jeśli nie ma czasu można przeskoczyć etap z lodówką i kontunuować przygotowanie lub jeśli czasu jest dużo można zostawić kurczaka na całą noc w lodówce, przykrywając tylko np. folią aluminiową, żeby nie wysechł.
Po dwóch godzinach, polewam kurczaka oliwą i obkładam pokrojonym na kawałki masłem.
Wiem, że pewnie napiszę teraz herezję, ale dopiero wtedy włączam piekarnik i wkładam brytfankę do zimnego piekarnika, nastwiam go na 180 stopni C z termoobiegiem.
I jeszcze tylko 1,5 godziny. Ale wcześniej .....
Po około 30 minutach, kiedy mięso puści soki, polewam pieczącego się kurczaka tym sosem . Dzięki temu kurczak pozostanie sssoczysty a skórka będzie ładnie przypieczona. Uwaga brytfanka jest gorąca i piekarnik też :-).
Czynność polewania wykonuję jeszcze 3 razy co mniej więcej 15 minut.
Gdy minutnik oddzwoni 1,5 godziny kurczak jest gotowy. Dla pewności można jeszcze sprawdzić czy mięso łatwo odchodzi od kości - wtedy na pewno już wiemy, że się upiekł.
Polecam podawać z pieczonymi ziemniakami. Smacznego :-)
Kurczak wartości odżywcze
(dane dla 100g pieczonego samego mięsa, bez skóry i kości) według NutritionDataSelf.com
kaloryczność - 165 kcal
białko - 32g (62% dziennego zalecanego spożycia - GDA)
tłuszcz 3,6 g (5% GDA)
kwasy Omega-3 - 70 mg
kwasy Omega-6 - 590 mg
cholesterol 85 mg - (28% GDA)
witaminy i minerały:
niacyna - 69% GDA
witamina B6 - 30% GDA
kwas pantotenowy - 10% GDA
ryboflawina - 7% GDA
selen - 39% GDA
fosfor - 23% GDA
cynk - 7%
potas - 7%
magnez - 7%
żelazo - 6%
2.05.2011
Pizza w domu na cienkim cieście
Prawie wszyscy lubimy pizzę, a co jest fajne można bardzo smaczą zrobić samemu w domu. Jest ona prównywalna, a nawet często lepsza od tych, które serwują niektóre pizzerie.
Domowa pizza jest bardzo fajnym daniem bo umożliwia wyczyszczenie lodówki z różnych drobnych pozostałości jedzeniowych. Wystarczy na stałę w lodówce mieć parę podrasowujących dodatków jak: kapary, oliwki, pikantna marynowana papryka jalapeno i możesz takie danie podawać gościom, dzieciom, po prostu wszystkim.
Przepis ten powstał jako wypadkowa wielu przepisów proponowanych w przeróżnych książkach. Jest przeze mnie używany od wielu lat i nie wymaga wielkiej wiedzy i doświadczenia kulinarnego.
Podam tylko przepis na bazę, a to co położycie dalej zależy od waszej lodówki i waszej fantazji.
Czas przygotowania około 1,5 godziny, czas pieczenia około 5 minut.
Pizza na dwóch głodnych lub trzech mniej głodnych osób
Składniki:
14g surowych drożdży
130 ml ciepłej wody
1 łyżeczka cukru (pożywka dla drożdży)
250g mąki pszennej (może być włoska Farina typ "00" jak kogoś stać, ale ja używam zwykłej "Szymanowskiej"), czasami jak mam mieszam zwykłą mąkę przenną z mąką pszenną pełnoziarnistą (typ graham 1850)
1 łyżeczka soli
1 łyżka stołowa oliwy Extra Vergine z pierwszego tłoczenia na zimno
około 250-300g sera żółtego
kilka łyżek sosu pomidorowego - tzw. passata
papier do pieczenia
blacha do piekarnika
duża deska do krojenia, wielkości blachy
Przygotowanie ciasta
Pokruszone na kawałeczki drożdże wrzucam do większej szklanki, kubka. Do drożdży wsypuję łyżeczkę cukru, wlewam ciepłą wodę i mieszam, żeby drożdze cukier i wody stworzyły jednolitą mieszankę. Wymieszane drożdże odstawiam na około 5 minut (na pewno nie w chłodne miejsce koło okna) - do czasu aż "ruszą" czyli zauważymy pianę. Uważajmy jednocześnie aby nasze drożdże nie "wyszyły" ze szklanki, bo jak zaczną intensywnie pracować a mamy za małe naczynie mogą nam po prostu wykipieć.
Podczas gdy drożdże zaczynają się uruchamiać przygotowuję sobie całą resztę. Do dużej miski wsypuję 250 g mąki i mieszam z 1 łyżeczką soli. Dolewam następnie 1 łyżkę stołową oliwy Extra Vergine, mieszam i dodaję wyrośnięte już drożdże. I wyrabiam ciasto.
Ciasto wyrabiam parę minut, żeby było gładkie, składniki połączone. Po wyrobieniu będzie chwila oddechu, ale zanim odpocznę: zostawiam ciasto w tej samej misce, ostrym nożem przecinam ciasto głęboko na krzyż (żeby miało miejsce gdzie wyrosnąć) przykrywam czystą ściereczką i oodstawiam na 1 godzinę. Przeważnie stoi sobie na blacie kuchni. Trzeba tylko pamiętać aby nie stawiać miski w chłodnym miejscu, w przeciągu, przy otwartym oknie.
Czas zanim ciasto wyrośnie wykorzystuję na przygotowanie składników: starcie sera, pokrojenie tego co akurat mam na pizzę. Przygotowuję sobie również papier do pieczenia. Odcinam kawał papieru do pieczenia taki sam jak wielkość blachy.
Na blacie kuchennym rozkładam potem ten papier, który będzie moim podłożem do wałkowania ciasta i opruszam go trochę mąką.
W tym momencie włączam piekarnik na maksimum grzania z termoobiegiem (u mnie 250 stopni C) wraz z blachą - blacha musi być gorąca gdzy na niej połóżymy pizze do upieczenia.
Wałkowanie ciasta
Po godzinie wyrośnięte ciasto opruszam lekko mąką i ponownie trochę wyrabiam (dosłownie minutkę) do uzyskania 15 cm placka, który po położeniu na papierze do pieczenia, rozwałkowuję tak aby przykryć całą powierznię papieru.
Na rozwałkowane ciasto rozsmarowuję łyżką sos pomidorowy i równomiernie rozrzucam starty ser żółty. Teraz czas na wyobraźnię i fantazję. Można położyć: szynkę, pieczonego kurczaka, grilowaną cukinię, kiełbasę salami, pieczarki, sery pleśniowe itd, itd co tam akurat jest w lodówce.
Pizzę z naszymi składnikami wraz z papierem zsuwam na dużą deskę a następnie ciągnąc za papier zsuwam na gorącą blachę do nagrzanego do maksimum piekarnika. Wystarczy teraz około 5 minut i pizza gotowa. Potem po prostu wyciągam pizzę trzymając za papier z powrotem na deskę i kroję. Papier do pieczenia oraz deska są taką naszą zastępczą szuflą do pizzy.
I smacznego. Ten przepis jest naprawdę łatwy.
Domowa pizza jest bardzo fajnym daniem bo umożliwia wyczyszczenie lodówki z różnych drobnych pozostałości jedzeniowych. Wystarczy na stałę w lodówce mieć parę podrasowujących dodatków jak: kapary, oliwki, pikantna marynowana papryka jalapeno i możesz takie danie podawać gościom, dzieciom, po prostu wszystkim.
Przepis ten powstał jako wypadkowa wielu przepisów proponowanych w przeróżnych książkach. Jest przeze mnie używany od wielu lat i nie wymaga wielkiej wiedzy i doświadczenia kulinarnego.
Podam tylko przepis na bazę, a to co położycie dalej zależy od waszej lodówki i waszej fantazji.
Czas przygotowania około 1,5 godziny, czas pieczenia około 5 minut.
Pizza na dwóch głodnych lub trzech mniej głodnych osób
Składniki:
14g surowych drożdży
130 ml ciepłej wody
1 łyżeczka cukru (pożywka dla drożdży)
250g mąki pszennej (może być włoska Farina typ "00" jak kogoś stać, ale ja używam zwykłej "Szymanowskiej"), czasami jak mam mieszam zwykłą mąkę przenną z mąką pszenną pełnoziarnistą (typ graham 1850)
1 łyżeczka soli
1 łyżka stołowa oliwy Extra Vergine z pierwszego tłoczenia na zimno
około 250-300g sera żółtego
kilka łyżek sosu pomidorowego - tzw. passata
papier do pieczenia
blacha do piekarnika
duża deska do krojenia, wielkości blachy
Przygotowanie ciasta
Pokruszone na kawałeczki drożdże wrzucam do większej szklanki, kubka. Do drożdży wsypuję łyżeczkę cukru, wlewam ciepłą wodę i mieszam, żeby drożdze cukier i wody stworzyły jednolitą mieszankę. Wymieszane drożdże odstawiam na około 5 minut (na pewno nie w chłodne miejsce koło okna) - do czasu aż "ruszą" czyli zauważymy pianę. Uważajmy jednocześnie aby nasze drożdże nie "wyszyły" ze szklanki, bo jak zaczną intensywnie pracować a mamy za małe naczynie mogą nam po prostu wykipieć.
Podczas gdy drożdże zaczynają się uruchamiać przygotowuję sobie całą resztę. Do dużej miski wsypuję 250 g mąki i mieszam z 1 łyżeczką soli. Dolewam następnie 1 łyżkę stołową oliwy Extra Vergine, mieszam i dodaję wyrośnięte już drożdże. I wyrabiam ciasto.
Ciasto wyrabiam parę minut, żeby było gładkie, składniki połączone. Po wyrobieniu będzie chwila oddechu, ale zanim odpocznę: zostawiam ciasto w tej samej misce, ostrym nożem przecinam ciasto głęboko na krzyż (żeby miało miejsce gdzie wyrosnąć) przykrywam czystą ściereczką i oodstawiam na 1 godzinę. Przeważnie stoi sobie na blacie kuchni. Trzeba tylko pamiętać aby nie stawiać miski w chłodnym miejscu, w przeciągu, przy otwartym oknie.
Czas zanim ciasto wyrośnie wykorzystuję na przygotowanie składników: starcie sera, pokrojenie tego co akurat mam na pizzę. Przygotowuję sobie również papier do pieczenia. Odcinam kawał papieru do pieczenia taki sam jak wielkość blachy.
Na blacie kuchennym rozkładam potem ten papier, który będzie moim podłożem do wałkowania ciasta i opruszam go trochę mąką.
W tym momencie włączam piekarnik na maksimum grzania z termoobiegiem (u mnie 250 stopni C) wraz z blachą - blacha musi być gorąca gdzy na niej połóżymy pizze do upieczenia.
Wałkowanie ciasta
Po godzinie wyrośnięte ciasto opruszam lekko mąką i ponownie trochę wyrabiam (dosłownie minutkę) do uzyskania 15 cm placka, który po położeniu na papierze do pieczenia, rozwałkowuję tak aby przykryć całą powierznię papieru.
Na rozwałkowane ciasto rozsmarowuję łyżką sos pomidorowy i równomiernie rozrzucam starty ser żółty. Teraz czas na wyobraźnię i fantazję. Można położyć: szynkę, pieczonego kurczaka, grilowaną cukinię, kiełbasę salami, pieczarki, sery pleśniowe itd, itd co tam akurat jest w lodówce.
pizza z salami, czarnymi oliwkami i marynowaną jalapeno (ostrrrrą) |
Pizzę z naszymi składnikami wraz z papierem zsuwam na dużą deskę a następnie ciągnąc za papier zsuwam na gorącą blachę do nagrzanego do maksimum piekarnika. Wystarczy teraz około 5 minut i pizza gotowa. Potem po prostu wyciągam pizzę trzymając za papier z powrotem na deskę i kroję. Papier do pieczenia oraz deska są taką naszą zastępczą szuflą do pizzy.
I smacznego. Ten przepis jest naprawdę łatwy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)